Stanisław Pawlak wyjeżdżał z myjni Orlenu w Krośnie Odrzańskim, gdy brama spadła na jego auto. Usłyszał tylko trzask wgniatanej blachy. Policji nie wezwał, widział nagranie, które jasno wskazywało, co się stało. Sprawę załatwiał z ubezpieczycielem Orlenu - Wartą. Zdziwił się, gdy uznano go za winnego zniszczenia majątku myjni.
Opadająca brama na automatycznej myjni Orlenu zniszczyła auto mieszkańca Krosna Odrzańskiego. - To wyłączna wina kierowcy, nie zachował ostrożności. Ruszył, gdy brama się zamykała - twierdzi koncern.
Z mieszkania w Żaganiu w dzień i w nocy dochodziło ujadanie psa. Gdy na miejsce przyjechała policja, okazało się, że właściciele pozostawili zwierzę samo sobie. - Interwencja prawdopodobnie uratowała temu małemu psu życie - piszą policjanci.
Gorzowianie z domów przy ulicy Rzecznej skarżą się na zły stan drogi, kurz i pył oraz brak oświetlenia. - Ze spaceru wracasz jak po robocie na budowie - mówią. Gmina zaczyna remont, miasto umywa ręce. Urzędnicy państwowi i samorządowi odsyłają jedni do drugich. - To syf i tragedia - żalą się mieszkańcy
Opisaliśmy historię zielonogórzanina, który był wstrząśnięty prognozą rachunków za prąd. Ma płacić trzy razy więcej, nic się nie zgadzało. Co na to nasi czytelnicy? - Sytuacja podobna jak na Orlenie. Zawyżają teraz prognozę, żeby po podwyżce cen kWh rachunek nie urósł skokowo - komentują.
Nasz czytelnik na lotnisko Zielona Góra - Babimost dojeżdża autobusem PKS. Nie rozumie, dlaczego od jakiegoś czasu kierowca wysadza pasażerów nie przed samym wejściem do hali odlotów, ale kilkadziesiąt metrów dalej.
Ich święta nie wyglądają tak jak wasze. Pani Stasia spędziła je z mężem i ośmioma psami. Jest wolontariuszką zielonogórskiego Biura Ochrony Zwierząt. Iza ma wątpliwości, czy jeszcze długo tak pociągną. - Uratowaliśmy życie 800 psom, ale mam już dość - przyznaje.
Sierżant Patryk Gruszczyński, wracając z nocnej służby, zainteresował się losem 42-latka, który w samej koszulce szedł ulicą Gorzowa. Okazało się, że mężczyzna chciał odebrać sobie życie, a w ręku niósł list pożegnalny.
Biała maź na wodzie i fetor zgniłych ryb - staw w zielonogórskiej Łężycy znów jest w paskudnym stanie. Prezydent miasta Janusz Kubicki w odpowiedzi na pismo radnego stwierdza, że problem da się rozwiązać tylko inwestycją.
Poczułem się tak, jakbym dla państwa i rządu nie istniał, choć pracuję i płacę podatki. Nie zauważyli mnie - opowiada pan Jerzy spod Kożuchowa, który nie dostał dodatku węglowego. Bo w jego przypadku obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.
Dzięki aspirant Katarzynie Matusiak i starszej posterunkowej Wioletcie Blatkiewicz z gorzowskiej drogówki nie doszło do tragedii. Funkcjonariuszki ściągnęły z zewnętrznej strony wiaduktu kobietę, która w każdej chwili mogła skoczyć na jadące samochody.
Ratownicy medyczni przyjechali pomóc kobiecie z atakiem padaczki. Zostali zaatakowani przez pijanego 24-latka. - Mężczyzna znieważał ratowników i groził im pozbawieniem życia przedmiotem przypominającym broń palną - informuje policja.
- Grób wykopano tuż przy naszym ogrodzeniu, pięć metrów od naszego domu, od stołu na tarasie, gdzie jemy kolacje - mówi Rafał Szymanowski, mieszkaniec Zielonej Góry.
Młody mężczyzna tłumaczył, że do wejścia na słup skłoniły go problemy osobiste. - Funkcjonariuszom udało się go uspokoić i porozmawiać z nim - mówi podkom. Grzegorz Jaroszewicz, rzecznik gorzowskiej policji.
Zwierzę nie mogło wydostać się samodzielnie. Mieszkańcy nie pozostali obojętni i wezwali pomoc. Sarnę uratowali strażacy.
Pomarańczowe, półmetrowe paliki geodezyjne pojawiły się w lesie przy Raculce. Wygląda na to, że spadły z nieba. Zarówno leśnik miejski, jak i miasto nie wiedzą, kto je tam wkopał. A okoliczni mieszkańcy obawiają się, że to wróży niechcianą inwestycję - wycinkę albo budowę drogi.
Wzdłuż ul. Nowojędrzychowskiej powstaje nowa ścieżka rowerowa, tyle że budowa stoi na kilkudziesięciometrowym odcinku. Bo biegnie przez parking betoniarni "Irek". Choć grunt jest miejski, właściciel twierdzi, że jest na prawie. Sprawę bada sąd.
O takich przypadkach policja mówi, że to "znaczna ilość narkotyków". Nie inaczej, bo mieszkańcowi Żar grozi do dziesięciu lat więzienia.
Mąż naprawiał ciężarówkę, gdy nagle wybuchła poduszka pneumatyczna. Miał nie przeżyć, ale stracił "tylko" oko i słuch. Prawie nie chodzi, nie przełyka - opowiada zielonogórzanka Anna Nowak. I prawie pół roku czeka na protokół powypadkowy.
Inspektorki OTOZ Animals długo zapamiętają interwencję, którą podjęły we wtorek w jednym z domostw w Bodzowie pod Nową Solą. Zabrały stamtąd suczkę, która chwilę wcześniej urodziła małe. Szczenięta w pole na pewną śmierć wyrzucić miał 14-latek. I wcale nie był tym przejęty.
Wykonawca remontu ul. Wróblewskiego w Gorzowie poinformował, że przez blisko dwa tygodnie ul. Połaniecka oraz pobliski żłobek i przedszkole "będą bez możliwości skomunikowania". - Odcinają od świata ponad sto rodzin! Nie dojedzie karetka, nie dojadą strażacy. To jakieś nieporozumienie - denerwują się mieszkańcy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.