Bez względu na to, czy cykl Grand Prix zagości w Gorzowie w przyszłym roku, na pewno mistrzowski żużlowy spektakl będzie w 2016 roku znacznie baczniej obserwowany przez naszych fanów niż zazwyczaj. Wszak przebojem, we wspaniałym stylu, do elity wdarł się nasz brylant Bartosz Zmarzlik. Młodziak, który niczym Zenon Plech z miejsca stał się filarem Stali oraz reprezentacji Polski.
Dzisiaj nie ma tematu ważniejszego niż dramat Darcy Warda, najbardziej obiecującego zawodnika na świecie, który już nigdy nie wsiądzie na żużlowy motocykl. Możemy, a nawet musimy życzyć mu powodzenia w walce o powrót do pełnej sprawności, ale to niestety koniec jego kariery i kropka.
Niemalże godziny dzielą nas od rozegrania arcyciekawej ostatniej 14. rundy PGE Ekstraligi. Rundy, która da nam odpowiedzi na zaskakująco dużo pytań. Los drużyn z Gorzowa, Rzeszowa oraz Zielonej Góry i Grudziądza zależy od bezpośrednich pojedynków.
Po ostatnim, słabym w wykonaniu Stali meczu z Falubazem, temat play-off został zamknięty. Na analizę tego, co się stało z mistrzowskim składem, przyjdzie czas niebawem, bo na dzisiaj mamy nowy problem - niedzielny pojedynek z wrocławską Spartą zadecyduje o tym, czy Stal zajmie bezpieczne szóste miejsce, czy też przyjdzie nam walczyć w barażach o utrzymanie się w ekstralidze.
Pewne zwycięstwo w tygodniu tarnowskich ?Jaskółek? nad zawodnikami Falubazu podgrzało temperaturę niedzielnych żużlowych derbów do niewyobrażalnej temperatury i wcale nie zrobiło tego piekielnie palące ostatnio słońce. Zielona Góra - tak jak Gorzów - stanęła pod ścianą. Granicy błędu już nie ma. Zwycięstwo na stadionie im. Edwarda Jancarza uratuje gościom przeciętny sezon i bezpośredni awans do rundy play-off. Sukces Gorzowa oddali widmo spadku i podtrzyma matematyczne szanse na medale.
Do końca żużlowych rozgrywek ligowych w rundzie zasadniczej, po której nastąpi podział na tych, co będą walczyć o medale i tych, dla których sezon już się skończy, pozostały ledwie trzy kolejki. Z wypowiedzi przedstawicieli klubu, samych zawodników oraz części gorzowskiej prasy wynika, że nasza Stal ma jeszcze szansę na play-off. Otóż jest inaczej, takich szans nie ma, a po tym, co widziałem, w żadną cudowną matematykę nie uwierzę.
W lipcu mieliśmy mieć trochę odpoczynku od ligowego żużla, ale przełożenie ósmej kolejki ekstraligi na najbliższą niedzielę 19 lipca oznacza, że w tym dniu być może zapadną najważniejsze rozstrzygnięcia, przynajmniej dla Stali i dla ?Falubazu. Gorzowianie, jeśli chcą się nadal liczyć w walce o play-off muszą wygrać w Toruniu, a Falubaz z kolei musi rozstrzygnąć za 3 punkty mecz z rewelacją sezonu - wrocławską Spartą.
Srebrny medal indywidualnych mistrzostw Polski na żużlu wywalczony w ostatnią niedzielę przez gorzowskiego juniora Bartosza Zmarzlika jest niewątpliwym sukcesem i gdyby nie dziwaczny regulamin - najlepszy w turnieju ma swoją najlepszość potwierdzić w dodatkowym wyścigu - to Bartek byłby mistrzem, tak jak to bywało przez kilkadziesiąt lat.
Po sześciu kolejnych porażkach Stali Gorzów nie ma co oglądać się za siebie i biadolić. O dziwo wszystko jest jeszcze możliwe, nawet udział w dodatkowych meczach i walka o mistrzowski tytuł, wbrew tym, co uważają, że faza play-off jest już przegrana. Nie jest, gdyż czwarte miejsce po sezonie zasadniczym ciągle jest możliwe.
Przed nami najważniejszy mecz sezonu - ze Spartą Wrocław we Wrocławiu, i nie będzie to mecz łatwy. Wydawało się, że wrocławianie będą mieli w tym roku wyjątkowo pod górkę, bo to i remont stadionu, i kibiców jak na lekarstwo, a nawet prosta startowa przeniesiona na drugą stronę toru.
Ze Stalą jest źle - tak sądzi większość kibiców, ale ja powiem więcej - jest gorzej niż źle, bo w klubie zapanował król chaos. Porażki nie są dziełem przypadku i dzisiaj trzeba sobie brutalnie powiedzieć, jaki jest plan na resztę sezonu. Czy walczymy o play-off, czy też skupiamy się na utrzymaniu ligi i budowaniu składu na przyszłość w oparciu o Bartka Zmarzlika i Adriana Cyfera?
Antonina, Tatiana, Amelia, Maja. W odświętnych sukienkach gorzowskie czworaczki czekały na Bronisława Komorowskiego, który niespodziewanie zajechał we wtorek wieczorem do Gorzowa Wlkp. - W życiu nie miałem takiego miłego powitania - wyznał prezydent.
Tuż przed rozpoczęciem ligowego sezonu żużlowego kilka zdarzeń mocno mnie zaskoczyło. Pierwszym i to ogromnym zaskoczeniem jest reakcja kibiców na mój felieton poświęcony Piotrowi Świstowi. Spodziewałem się różnych opinii, również Świstowi bardzo niechętnych. A tu niespodzianka.
Powiem wprost: podoba mi się akcja umieszczania na koronie gorzowskiego stadionu płyt upamiętniających byłych żużlowców, którzy w sposób wybitny zasłużyli się w Stali. Mają już swoje płyty Zenon Plech, Bogusław Nowak, Jerzy Rembas, Mieczysław Cichocki i Tomasz Gollob. W kolejce czeka wielu innych, jak choćby Edmund Migoś, Andrzej Pogorzelski, Jerzy Padewski, Edward Jancarz, a pewnie znajdzie też miejsce dla kilku zawodników zagranicznych. Napiszę teraz rzecz z pewnością nieco kontrowersyjną, ale dla mnie miejsce na koronie stadionu winien mieć również - a może przede wszystkim - Piotr Świst.
Ledwie kilka dni temu ukazała się książka Roberta Borowego ?Żużel nad Wartą 1990-2014?. Jest to ciekawie napisana monografia gorzowskiego żużla, stanowiąca kontynuację wcześniejszej pozycji pióra Jana Delijewskiego, obejmującej lata 1945-1989. Obie stanowią bezcenne kompendium wiedzy o sporcie, który w Gorzowie zawsze był numerem jeden.
Początek marca to tradycyjnie bardzo gorący okres w świecie żużla. W tym roku temperatura aż wrze, gdyż u progu sezonu padają jak muchy kolejne kluby żużlowe. Decyzją centrali nie ma już w lidze Częstochowy, Gdańska, a do tych ekstraligowych w zeszłym roku ośrodków właśnie doszlusował Kolejarz Opole. Wróbelki na wierzbie ćwierkają, że podobny los może spotkać jeszcze przed sezonem Bydgoszcz.
Prezydium Zarządu Polskiego Związku Motorowego ostatecznie odmówiło przyznania licencji Włókniarzowi Częstochowa i Wybrzeżu Gdańsk na starty w drugiej lidze, a decyzja co do klubu z Opola zapadnie w ciągu najbliższych dni. Każdego dnia niestety przekonujemy się, że żużel zabrnął w ślepy zaułek.
Za miesiąc pierwsze mecze towarzyskie zespołów żużlowej ekstraklasy i na nich będzie się koncentrowała cała uwaga żużlowego świata. Na zapleczu ekstraligi wystartuje siedem zespołów, co oznacza, że produkt pod nazwą Nice Polska Liga Żużlowa straci marketingowo już na starcie.
Zawsze powtarzam, że żużel w Gorzowie to nie tylko sport, ale spoiwo, dzięki któremu bardzo szybko nasze miasto po wojnie ukształtowano swoją tożsamość. Choć od momentu powstania klubu minęło już ponad 68 lat, to ludzie, którzy stworzyli klub i przez wiele lat byli jego fundamentem, nadal tworzą wielką żużlową rodzinę.
Luty to tradycyjnie pozornie martwy okres w świecie żużla. Poszczególne kluby skompletowały już skład zespołu na nadchodzący sezon, poszczególni zawodnicy kompletują sprzęt, a sztaby szkoleniowe powoli planują pierwsze sparingi. W Gorzowie najważniejszą informacją ostatnich dni jest powrót do pełnej sprawności podpory zespołu - Nielsa Kristiana Iversena.
Z żużla wyleczyć się nie da. Jeśli raz pokocha się czarny sport, już nigdy o nim nie można zapomnieć. Wiedzą o tym kibice, którym niestraszne wysokie porażki ukochanej drużyny, odwołane mecze czy tradycyjna wielomiesięczna przerwa zimowa. Jeszcze mocniej uzależnieni od speedway'a są sami żużlowcy.
Połowa stycznia to co roku czas dla żużlowców bardzo pracowity, wszak pewnie już za dwa miesiące rozegrane zostaną w Polsce pierwsze sparingi. Zmasowany atak przypuszczony przez zawodników odczuwają więc tunerzy, mechanicy, producenci kewlarów i tłumików, a przede wszystkim kluby fitness i wszelkiego rodzaju siłownie. Co ciekawe, ze zdwojoną energią przygotowania do przyszłego sezonu prowadzi armia 40-latków.
Wartość skutecznych w żużlowych ligowych bojach juniorów jest nie do przecenienia. Przekonaliśmy się o tym najmocniej w ubiegłym roku, gdy podczas rundy finałowej do rewelacyjnego Bartosza Zmarzlika doszlusował drugi nasz rodzynek z rocznika 1995 - Adrian Cyfer, który poderwał Stal do boju w newralgicznym momencie dwumeczu z Falubazem Zielona Góra oraz zaskoczył liderów leszczyńskiej Unii na stadionie im. Alfreda Smoczyka.
Jeszcze grudzień nie dobiegł do końca, a już wszystkie zespoły ekstraligi zamknęły kadrę na 2015 rok. Były poważne obawy, że część zespołów nie poradzi sobie ze składami, ale na szczęście w realu wszystko okazało się łatwiejsze niż w przewidywaniach posezonowych. Można więc już teraz wstępnie ocenić siłę poszczególnych zespołów w kontekście powoli zbliżających się żużlowych rozgrywek.
Polski i światowy żużel przeżywają bardzo poważny, chyba największy w swojej historii kryzys. Można powiedzieć, że ostro wchodzą w wiraż i nie wiadomo, w jakim stanie z niego wyjdą. Bardziej interesuje mnie oczywiście sytuacja w Polsce, bo jeszcze nigdy nie było tak, aby byt połowy zespołów we wszystkich ligach wisiał na włosku. Wszystkim im życzę, aby zimą pozbierały się do kupy i przeżyły.
Chocholi żużlowy taniec trwa nadal. Wszędzie mówi się o tym, iż żądania zawodników spadają i są coraz rozsądniejsze, gdy tym czasem wielu nadal licytuje i wyrywa sobie zawodników prawie z gardła.
Okres od listopada do marca to wprawdzie w żużlu martwy sezon, ale poza torem dzieje się dużo i kto wie, czy właśnie teraz nie decydują się losy ekstraligi. Z jednej strony płyną złe wieści o upadku kilku klubów, ale w zamian za to żużlowy świat wreszcie normalnieje i to w przyśpieszonym tempie.
Koniec listopada to co roku okres kompletowania przez kluby żużlowe składów na nadchodzący sezon. Choć oficjalnie nie można podpisywać kontraktów z zawodnikami, którzy w tegorocznym sezonie reprezentowali barwy innego klubu, to tak naprawdę każdy rozmawia z każdym i jeśli chodzi o personalia, w całej lidze już prawie wszystko jest jasne. Prawie. Z jednej strony bowiem dochodzą nas słuchy o wielkich i głośnych transferach - Sajfutdinow w Lesznie, Grisza Łaguta w Toruniu, Cieślak w Ostrowie, a z drugiej coraz widoczniej najsilniejsza żużlowa liga w Polsce nam upada.
Każdego roku, tuż po zakończeniu zmagań żużlowców, przyznaję swoje prywatne Oscary i Złote Maliny, czyli wyróżnienia i nagany, zwane Hitami i Kitami. Dziś nadeszła pora na podsumowanie sezonu 2014. Sezonu wyjątkowego, w którym po 31 latach Stal Gorzów odzyskała ligowe złoto.
Po żużlowym sezonie jak po wojnie. Kluby liżą rany i robią ruchy, aby powoli wstać z kolan. W sumie jest to optymistyczne, że nawet tam, gdzie żużel upadł, i to z hukiem - Częstochowa, Gdańsk - są ludzie, którzy na gruzach chcą budować coś nowego, może lepszego.
Jeszcze nigdy w historii polskiego żużla nie było takiej sytuacji, aby do elitarnej, ledwie ośmiozespołowej najwyższej klasy rozgrywkowej nie było tylu chętnych, ile jest miejsc, bowiem na dzisiaj jest ich tylko siedem i trwa polowanie na ósmą drużynę, a wszystkie potencjalne ofiary rozbiegły się po lesie i trudno je odnaleźć, a jeszcze trudniej upolować.
Kiedy Krzysztof Kasprzak kończył sezon 2011 ze średnią biegową 1,7 pkt, odsunięty od składu Unii Tarnów, która bała się go wystawić w meczu o siódme miejsce, aby nie spaść z ekstraligi, mało kto przypuszczał, kim stanie się ten zawodnik za trzy kolejne lata. Ja sam byłem wielkim sceptykiem i uważałem, że jego przyjście do Stali Gorzów nie jest dobrym pomysłem. Dzisiaj przyznaję, jak bardzo się pomyliłem.
Po niedzielnym meczu, stojąc przy głównej bramie stadionu Edwarda Jancarza, przez pół godziny obserwowałem wychodzących kibiców Stali. Takiej radości nie widziałem chyba jeszcze nigdy. Oni przed chwilą doświadczyli oczekiwanego przez 31 lat sukcesu, jakim było żużlowe złoto dla Gorzowa.
Po niedzielnym meczu w Lesznie i minimalnej porażce Stali, która tak naprawdę jest zwycięstwem, w Gorzowie zapanowała prawdziwa euforia. Mnóstwo kibiców, którzy pojechali za naszym zespołem, zobaczyło niezwykłą waleczność stalowców i ich determinację. Taka postawa w pierwszym, finałowym spotkaniu zwyczajnie nie pozwala rodzić się myśli, że w rewanżu nie da się odrobić dwóch punktów straty.
Po środowej powtórce półfinału nie ma co pisać o emocjach, bo na torze istniała tylko jedna drużyna - Stal Gorzów. Wielki mecz. Prawdziwy pokaz koncentracji i woli walki, dedykowany kibicom. Teraz trzeba koniecznie jechać kibicować do Leszna, bo gorzowianie nie mogą pozwolić sobie tam na wysoką porażkę. Tytuł mistrza Polski dla Stali, po 31 latach oczekiwania, jest w zasięgu ręki. Trzeba tylko - tak jak w półfinale - mocno zacisnąć ją w pięść.
Teraz nie ma nic ważniejszego niż lubuskie derby w Gorzowie, więc to jest główny temat rozmów i rozważań na piśmie, zarówno kibiców, jak i wszelkiej maści fachowców od żużla. Kto w finale ekstraligi? Dwa mecze już za nami, a kandydatów cały czas jest czterech.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.