Teraz w żużlu najważniejsze są półfinałowe mecze play-off. Stal jedzie do Zielonej Góry z nadziejami na pierwsze zwycięstwo od lat. W 2011 roku gorzowianie już w kilku pierwszych biegach zmarnowali sporą zaliczkę z Gorzowa, tracąc niemal pewny finał. W niedzielę ma być zupełnie inaczej, a tor Falubazu ma zostać odczarowany.
Dobra pogoda, pełen stadion widzów i jeden z nielicznych sukcesów frekwencyjnych w Grand Prix, na podium trzech zawodników gorzowskiej Stali, no i najważniejsze - zwycięzcą został najbardziej utalentowany gorzowski junior ostatnich lat Bartosz Zmarzlik. Złośliwi mogliby do tego dodać, że ostatnią pozycję z "olimpijskim" wynikiem pięciu zer zajął zawodnik Falubazu Zielona Góra Jarosław Hampel. Czego chcieć więcej?
Niedzielny mecz Unii Leszno z gorzowską Stalą miał niebywałą dramaturgię i trzymał w napięciu do ostatniego wirażu piętnastego wyścigu. Remis zadowolił oba zespoły, a widowisko choć na chwilę uratowało prestiż żużlowej ekstraklasy, systematycznie nadwyrężany przez połowę zespołów w niej startujących.
Po dość spokojnym żużlowym lecie dosyć niespodziewanie mamy bardzo gorący okres w Enea Ekstralidze. Dwie ostatnie kolejki rundy zasadniczej ustawią ostateczną kolejność w tabeli. Nieoczekiwanie markotne oraz uśpione w tym roku leszczyńskie ?Byki? rzutem na taśmę awansowały do pierwszej czwórki, a dzięki ostatniemu zwycięstwu w Zielonej Górze mają chrapkę nawet na trzecie miejsce po rundzie zasadniczej.
Ostatnia kolejka żużlowej ekstraklasy zupełnie zmieniła mój dotychczasowy sposób myślenia o szansach poszczególnych zespołów, o formie czołowych zawodników, a nawet o lidze jako całości. Dzieje się coś zdumiewającego, czego nikt nie oczekiwał i nie sądził, że kiedykolwiek może mieć miejsce.
Srebro w Drużynowym Pucharze Świata przyjąłem spokojnie i z umiarkowanym zadowoleniem, bo strata złota na ostatnim wirażu to żaden wstyd. Pamiętam bowiem czasy, kiedy Polacy sporadycznie występowali w rozgrywce finałowej, a jak już startowali, to jakiekolwiek miejsce na podium było sukcesem.
W gorzowskich mediach trwa dyskusja odnośnie przyszłości Grand Prix w naszym mieście. Należy przypomnieć, że do tej pory odbyły się trzy imprezy z zaplanowanych pięciu. Czy spełniły się oczekiwania kibiców, jeśli chodzi o emocje sportowe i władz miasta co do promocji Gorzowa na świecie? A co za tym idzie - czy warto kupić prawa na kolejna lata?
Po dwóch nieudanych podejściach do meczu Stal Gorzów - Unibax Toruń, aktualne staje się przysłowie ?Do trzech razy sztuka?. Na dzisiaj, czyli na czwartek, prognozy pogody są bardzo dobre i tym razem musi się udać. Ale to wszystko, co stało się z udziałem kibiców i przy pierwszej próbie rozegrania pojedynku i zwłaszcza przy drugiej, niedzielnej próbie, jest nie do zaakceptowania.
Jesteśmy po kolejnych żużlowych lubuskich derbach. Jak to zwykle ostatnio bywało, wygrał gospodarz 50 do 40. Zawody nie wzbudziły żadnych moich emocji, bo wynik był do przewidzenia. Po prostu Falubaz jadący bez swojego kapitana i z beznadziejnym od początku sezonu Andreasem Jonssonem (ach, gdzie jest ten Andreas z czasów startów w Stali czy bydgoskiej Polonii?) oraz z juniorami, którzy o żużlu mają pojęcie raczej blade, nie miał w Gorzowie żadnych szans.
Żużlowa ekstraliga osiągnęła ledwie półmetek rundy zasadniczej, a już w połowie zespołów doszło jeśli nie do rewolucji, to przynajmniej do trzęsienia ziemi. Najbliższa, niedzielna kolejka wyjaśni kto poza Tarnowem, Zieloną Górą i Toruniem ma ochotę i możliwości na jazdę w play-off. Długo się wydawało, że czwartym do brydża jest gorzowska Stal, ale po jej ostatnich, dość kiepskich występach nie jest to już takie pewne.
Krystalizuje się żużlowa czwórka do play-off. Tarnów, Zielona Góra, Gorzów i Toruń to wariant najbardziej prawdopodobny. Za chwilę zaczną się przymiarki, kto na kogo będzie chciał trafić w półfinałach. I wtedy zaczną się prawdziwe emocje.
Zamiast emocjonować się rywalizacją w żużlowej ekstralidze, coraz bardziej musimy martwić się o to, czy rozgrywki dojadą do końca. Takiego problemu ekstraklasa nie miała w ciągu kilkudziesięciu lat swojego istnienia.
Upadek żużlowego cyklu Grand Prix w dotychczasowej formule zapowiadam już od kilku lat. Moje przepowiednie zaczynają się realizować w przyspieszonym tempie. Dzisiaj jestem przekonany, że już teraz, po właśnie trwającym sezonie, muszą nastąpić ogromne zmiany, jeśli cały cykl ma przetrwać.
Po rozegraniu czterech kolejek żużlowej ekstraligi można się pokusić o ocenę aktualnej siły poszczególnych zespołów i odnieść się do przedsezonowych przymiarek. Wprawdzie po meczach, które zobaczymy 25 maja i 1 czerwca, będziemy mieli wiedzę niemal kompletną, ale wtedy oceny będą proste i dużo łatwiejsze.
W trzeciej kolejce żużlowej ekstraligi stało się to, czego nikt się nie spodziewał. Po dwóch spotkaniach i dwóch zwycięstwach Stali wydawało się, że gorzowski zespół jest monolitem i jedzie do Tarnowa, jeśli nie po zwycięstwo, to co najmniej po honorową porażkę. Trener tarnowskich "Jaskółek" Marek Cieślak nie bez powodu jest jednak nazywany "Wielkim Magiem".
Po pierwszej kolejce żużlowej ekstraligi pisałem, że byłem w szoku, oglądając mecz i porażkę Unibaksu Toruń w Gdańsku. Druga kolejka, rozegrana w świąteczne dni, to szok nie mniejszy, acz tym razem bardzo pozytywny i mający kilka źródeł.
Oglądając pierwszą ligową żużlową kolejkę, byłem tak samo zszokowany jak wynikiem pierwszego tegorocznego Grand Prix. W nowozelandzkim Auckland wygrał outsider Martin Smolinski, przechodząc do historii jako pierwszy i pewno ostatni zwycięzca z Niemiec, a w Polsce przegrywali murowani faworyci.
Tuż przed startem do ekstraligowego sezonu, dwie bardzo ważne osoby w polskim żużlu ogłosiły koniec swojej przygody z tym sportem. To Roman Karkosik - właściciel i dobroczyńca toruńskiego Unibaksu oraz Robert Dowhan - twórca potęgi Falubazu.
Żużlowe Grand Prix przeżywa kryzys. Z kryzysem walczy też Gorzów, który jeszcze przez cztery lata będzie organizował jeden z turniejów cyklu. Radni z komisji rewizyjnej analizują umowę. Są już pierwsze pomysły.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.