Do tragedii doszło w minionym tygodniu. 40-letni Łukasz w trakcie nocnego dyżuru w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym gorzowskiego szpitala w wolnej chwili postanowił na chwilę się położyć, aby odpocząć. W końcu zaczęli go szukać koledzy, bo zbyt długo nie wracał. Niestety okazało, że w tym czasie mężczyzna zmarł.
Koronawirus. Mamy spękane do krwi ręce, skafandry nie przepuszczają powietrza. Wrzynają się w szyję, robią się odparzenia. Od potu maska wilgotnieje i przestaje cię chronić - opowiada Oskar Libner, ratownik, który jeździ w zakaźnej karetce w pogotowiu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.