Fot. Artur Brykner / Agencja Wyborcza.pl
Montaż Szymona
- Kazio to była natura wędrowca. W rodzinie nazywany był Kaziem Wędrowniczkiem. Jeszcze przed wojną, kiedy chodził do Technikum Ogrodniczego, dostał rower. Jeździł od wsi do wsi, od miasteczka do miasteczka i robił kronikę. Przyjeżdżał do miejscowości, opisywał ciekawostki, malował dworki i kościoły, szedł do wójta po pieczątkę i jechał dalej. Zgromadził trzy albumy, które w 1939 r. spłonęły w jego warszawskim domu rodzinnym - wspominała Barbara Dziewulska, siostrzenica Szymona. Po wojnie odwiedził ją w Koszalinie, posiedział trzy dni i znów powędrował. Spotkała go ponownie dopiero przed 15 laty.
Fot. Artur Brykner / Agencja Gazeta
Wszystkie komentarze