Fot. Marek Obremski / Agencja Wyborcza.pl
Wyburzanie
Z początkiem 2003 r. rozpoczęło się wyburzanie i oczyszczanie placu pod przyszłą budowę. Znikały ostatnie relikty dawnego Ursusa. Jeden z gorzowian, Wincenty Zdzitowiecki, pisał wtedy do redakcji:
"Pracowałem w Zakładach Mechanicznych Ursus jako maszynista elektrycznych sprężarek powietrza. (...) Największy hałas przy tłoczeniu powietrza czyniły maszyny zwane sprężarkami, obsługa obowiązana była nosić specjalne słuchawki. Nie zawsze te nauszniki czy zatyczki w uszach nosiliśmy, bo przeszkadzało to w wykrywaniu podejrzanych stuków w psujących się mechanizmach sprężarek. Ale w Ursusie pracowałem jeszcze jako uczeń szkoły zawodowej, dziś przy ul. Dąbrowskiego, a kiedyś Woroszyłłowa. Jako praktykanci braliśmy udział w gniazdowym montażu ciągników na gąsienicach - "Mazurów", choć jeszcze produkowano tu ostatnie egzemplarze traktorów "Ursus". Jako uczniowie dwuletniej, a potem trzyletniej, Szkoły Zawodowej praktyczne tajniki zawodu metalowca: ślusarza, hydraulika, tokarza i kowala zgłębialiśmy w warsztatach szkolnych przy ul. Grobla. W trzecim roku nauki - my ślusarze - uczyliśmy się obsługiwać tokarki, frezarki, strugarki i piły mechaniczne w warsztacie znajdującym się na terenie Ursusa...
Kompleks budynków Ursusa przy ul. Przemysłowej już się rozlatuje na kartach historii i w rzeczywistości. Nie ma starej i nowej odlewni żeliwa, laboratorium, hal montażowych i naprawy obrabiarek, narzędziowni, kotłowni, magazynów. W stołówce panoszy się handel, w biurowcu zarządu, gdzie m.in. zdawałem egzamin na kierowcę wózka akumulatorowego, są biura Narodowego Funduszu Zdrowia. Nad placem węglowym nie ujrzysz już windy, nie ma przychodni lekarskiej, gdzie rwałem zęby, rozgłośni radiowej, dla której pisałem i z której nadawałem felietony (...)."
Wszystkie komentarze