Fot. Artur Łukasiewicz
Kucharska wygrywa w sądzie z Kubickim
Kampania wyborcza obfitowała w procesy w trybie wyborczym. Przed sądem sprawy wygrywali m.in. marszałek Elżbieta Polak i prezydent Wadim Tyszkiewicz. W pierwszym przypadku przepraszali za nieprawdziwe słowa Łukasz Mejza i Wacław Maciuszonek z Bezpartyjnych Samorządowców. W drugim prezydent Nowej Soli nie musiał przepraszać działaczy PiS.
Jednak najgłośniejszym procesem był ten wytoczony prezydentowi Januszowi Kubickiemu przez Anitę Kucharską-Dziedzic z Ruchu Miejskiego. Poszło o słowa prezydenta w radiu: - Przedszkola prywatne żądały wyższych kwot, zapłaciliśmy niższe. Gdybym dostał 10 proc. z tych oszczędności, to byłbym milionerem. Mógłbym zadać również pytanie, czy te przedszkola zwróciły pieniądze rodzicom, bo tak naprawdę w pewnym sensie te przedszkola okradły rodziców w mieście Zielona Góra.
Kucharska-Dziedzic na co dzień sama jest dyrektorką w przedszkolu "Ślimaczek". I poczuła się dotknięta. - Nie jestem złodziejką jak sugerował pan Kubicki - tłumaczyła w sądzie.
Kubicki i jego obrońca próbowali przekonać sędziego, że słowa o kradzieży nie były stwierdzeniem, a jedynie pytaniem. Do tego z zastrzeżeniem, że "w pewnym sensie" okradły.
- Dla mnie, filologa z wykształcenia, to inspirujące. Nie można kogoś zabić w pewnym sensie, tak jak nie można kogoś zgwałcić w pewnym sensie. I to samo nie da się okraść w pewnym sensie. Istota tkwi w tym, czy taka ocena jest prawdziwa. Ta nie jest - odpowiadała Kucharska-Dziedzic.
Sąd nakazał Kubickiemu sprostowanie w mediach nieprawdziwych informacji, co też zrobił. Nie odwoływał się od wyroku.
Wszystkie komentarze