Erdal i bilety w sądzie
Pierwszy raz w historii gorzowskiego sądu do sali rozpraw można było wejść jedynie po okazaniu specjalnej karty wstępu. Tak duże było zainteresowanie procesem ekstradycyjnym tureckiego aktywisty Erdala Gökoglu. Sprawę relacjonowały ogólnopolskie media. Erdala wspierali też jego tureccy przyjaciele z Polski i Niemiec oraz aktywiści lewicowych ugrupowań z Polski.
W styczniu 44-letni Turek jechał do Wrocławia na ślub swego rodaka. Gdy tylko przekroczył polsko-niemiecką granicę, zatrzymali go pogranicznicy. Okazało się, że był poszukiwany przez Interpol - za działalność w organizacji... terrorystycznej. Notę zgłosiła Turcja, która później domagała się ekstradycji Gökoglu.
Sprawę nagłośniła Gazeta Wyborcza. Turecki aktywista przekonywał, że nie jest terrorystą. Przyznał, że należał do zdelegalizowanej, studenckiej organizacji DLMK. I przed laty trafił za to do tureckiego więzienia. Sąd w Gorzowie nie miał pewności, że Erdal ścigany jest za działalność terrorystyczną. Bardziej wyglądało to na represje polityczne. Zapadła więc decyzja o odmowie ekstradycji.
Sprawę szeroko opisałem tutaj.
Wszystkie komentarze