Po niezbyt udanym derbowym występie w Gubinie (1:2) niebiesko-biali koniecznie chcieli odkuć się na swoim boisku. Rywal przyjeżdżał jednak niewygodny, bo Pniówek od lat potrafi odpowiednio ustawić się w obronie i zneutralizować poczynania rywala, aż w końcu sam skrzętnie wykorzysta nadarzające się okazje. Do tego musieliśmy poradzić sobie z kłopotami zdrowotnymi. Ze składu wypadli Maksymilian Trepczyński, Filip Wiśniewski, Filip Łaźniowski i Maksym Bogdanow, a od dłuższego czasu nie gra Kuba Kaniewski.
- Mam delikatny ból głowy, bo osłabienia są istotne, ale mimo wszystko kadra jest liczna i cały czas to da się sensownie poukładać - zapowiadał trener Karol Gliwiński.
Wiedząc, że goście najpierw pieczołowicie zabezpieczają okolice własnej bramki, zaczęliśmy trójką obrońców, w naprawdę ofensywnym ustawieniu. Na boisku znalazło się miejsce nie tylko dla naszego najlepszego strzelca Emila Drozdowicza (do tej pory osiem goli) czy Olafa Nowaka, ale również dla Wojtka Kurlapskiego, Mateusza Kaczora i Łukasza Kopcia.
Pół godziny piłkarze z Pawłowic rozgrywali sobotni mecz po swojemu. Kasowali wszelkie próby Stilonu w zalążku, a sami bili rzuty wolne i rzuty rożne. Na szczęście nie było z tego jakiegoś wielkiego zagrożenia. Przy groźnym strzale Kamila Hermana udanie interweniował gorzowski bramkarz Kacper Rosa. Trzeba przyznać, że mieliśmy też trochę szczęścia, gdy w dwóch sytuacjach wystarczyło dokładniej podać, aby rywale znaleźli się sam na sam z Rosą. Zagrania były jednak niecelne, co strasznie zdenerwowało trenera Jana Furlepę.
- Takimi akcjami nie zasłużyliśmy dzisiaj nawet na remis - przyznał szkoleniowiec gości.
Recepta na styl gry Pniówka? Znacznie więcej ruchu, zdecydowany pressing. Gospodarze nacisnęli w ostatnim kwadransie pierwszej połowy i odebrali za to nagrodę. W 34. minucie piękne uderzenie zza pola karnego Nowaka wylądowało jeszcze na poprzeczce.
Prowadzenie objęliśmy w 41. minucie. Obejrzeliśmy popisowy rajd Kopcia prawą stroną i doskonałe jego dogranie w pole karne. Znajdujący się kilka metrów od bramki Drozdowicz nie mógł się pomylić.
Po przerwie to gorzowianie zaczęli rozgrywać mecz na swoich warunkach. Pniówek musiał się odkryć, a my mieliśmy być uważni w tyłach, gdzie na lidera i ostoję z meczu na mecz wyrasta 18-latek Filip Karoń. Do tego próbowaliśmy groźnie skontrować.
Nowak, Drozdowicz, Kurlapski... Każdemu coś brakowało. Wydaje się, że Drozdowicz pomylił się, bo był faulowany w polu karnym przeciwnika. Gwizdek sędziowski jednak milczał.
- Do końca było nerwowo, bo nie wykorzystaliśmy swoich okazji na podwyższenie wyniki. Ratował nas również Kacper Rosa. Bardzo ambitnie wybiegaliśmy to zwycięstwo, wyszarpaliśmy, a dodatkowe zero z tyłu też jest naprawdę cenne - komentował trener Gliwiński.
Wszystko mogło się zmienić na sam koniec tego spotkania, w czasie szalonych dwóch minut. Najpierw Nowak i Cyprian Poniedziałek pomknęli na bramkę Pniówka, obaj byli w sytuacji sam na sam. Strzał Nowaka świetnie obronił Paweł Wolny. Od razu akcja w drugą stronę i Dawid Hanzel (do tej pory siedem goli w lidze) miał "setkę"! Na szczęście dla gorzowian spudłował.
W 15. kolejce w sobotę, 5 listopada, stilonowcy zagrają na wyjeździe z LKS-em Goczałkowice-Zdrój.
AGENCJA INWESTYCYJNA STILON GORZÓW - PNIÓWEK 74 PAWŁOWICE 1:0 (1:0)
BRAMKA: Drozdowicz (41.)
STILON: Rosa - Wenerski (46. min Sadowski), Karoń, Przybylski - Kopeć (71. min Poniedziałek), Świerczyński, Maliszewski, Kaczor - Kurlapski (77. min Milewski), Drozdowicz (83. min Pająk), Nowak.
WYNIKI Z 14. KOLEJKI:
AGENCJA INWESTYCYJNA STILON GORZÓW - Pniówek 74 Pawłowice 1:0, Ślęza Wrocław - ASTROENERGY WARTA GORZÓW 3:1, MKS Kluczbork - Chrobry II Głogów 1:1, Górnik II Zabrze - Gwarek Tarnowskie Góry 5:1, Raków II Częstochowa - Rekord Bielsko-Biała 1:1, Stal Brzeg - LKS Goczałkowice-Zdrój 3:1, Lechia Zielona Góra - Carina Gubin 2:0, Miedź II Legnica - Odra Wodzisław Śląski 2:2, Polonia Bytom - Polonia Nysa 4:1.
Pierwszy zespół awansuje do drugiej ligi. Co najmniej trzy ostatnie drużyny spadną do regionalnych czwartych lig.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny