2016 rok. 20-latka, pochodząca ze Skwierzyny Renata Śliwińska, która urodziła się z niskim wzrostem, po zaledwie kilku miesiącach treningów wystartowała w swoich pierwszych międzynarodowych zawodach - mistrzostwach Europy w Grosseto. Debiut był niesamowity. Zdobyła tam dwa złote w medale w pchnięciu kulą i rzucie dyskiem (w kategoriach F40/41).
Chwilę później lekkoatletka Startu Gorzów dalej śniła na jawie. Była już w samolocie na igrzyska paraolimpijskie w Rio de Janeiro. Tam w pchnięciu kulą zajęła szóste miejsce, z rekordem życiowym 6,64 metra. Wygrała Lauritta Onye z Nigerii, która poprawiła swój najlepszy wynik na świecie z 7,72 na aż 8,40 metra.
Minęło pięć lat. Tyle sportowcy, przez pandemię koronawirusa, musieli poczekać na kolejny start na igrzyskach.
Renata Śliwińska leciała do Japonii już jako wicemistrzyni świata i mistrzyni Europy. Przede wszystkim jako rekordzistka świata w pchnięciu kulą. Znakomity wynik 9,11 metra uzyskała w sierpniu 2020 r., podczas mistrzostw Polski w Krakowie. Jako pierwsza kobieta przekroczyła granicę 9 metrów w kategorii niepełnosprawności F40.
Dziś w nocy w Tokio, dzień przed 25. urodzinami, Śliwińska odskoczyła wszystkim rywalkom już po pierwszym pchnięciu. Nie przeszkadzał jej deszcz i mokre koło.
- Takie warunki wyhamowały trochę moje rywalki, a dla mnie nie miało to żadnego znaczenia, bo z trenerem Zbigniewem Lewkowiczem przygotowaliśmy się również na deszcz - opowiadała mistrzyni paraolimpijska. - Dziękuję trenerowi, że te parę lat temu wyciągnął mnie z domu. Uwielbiam piłkę nożną, jestem fanką Roberta Lewandowskiego, ale jestem też szczęśliwa, że trafiłam do lekkiej atletyki. Niech ta moja droga będzie inspiracją dla innych, którzy mają problemy, boją się czy wstydzą wyjść do ludzi. Uprawianie sportu pomoże wam wyzbyć się kompleksów i znaleźć sens. Ja znalazłam swoją wielką pasję i wszystkim, którzy są w podobnej sytuacji, tego życzę. Cieszę się złotem i czekam na Paryż. To już za trzy lata.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny