- Pamiętacie, jaką drogą ta osada popłynęła po dotychczasowy największy sukces? Też przez repasaże - przypomniał wydarzenia sprzed czterech lat Piotr Basta, trener klubowy AZS AWF Gorzów. - Repasaż w Tokio dziewczyny rozegrały perfekcyjnie. Znów w kontekście medali nikt na Polki nie liczy. Czemu jednak przepiękna historia z USA nie miałaby się powtórzyć?
To właśnie srebrny medal mistrzostw świata w 2017 r. tak scalił tę osadę, że Joanna Dittmann, Olga Michałkiewicz, Monika Chabel i Maria Wierzbowska dopłynęły razem na igrzyska olimpijskie w Japonii.
Ostatnie miesiące przed startem były szalone, wioślarki z czwórki bez sterniczki nie ustrzegły się koronawirusa, co zakłóciło treningi. Na rozgrywanych bardzo wcześnie, bo już w kwietniu, mistrzostwach Europy był tylko finał B.
Po tym niezbyt udanym starcie nikt nie załamywał rąk. Tygodnie ciężkiej pracy przyniosły efekt. Znacznie lepiej było już na Pucharze Świata. Dziewczyny pływają ładnie oraz bardzo szybko, humory dopisują - sygnalizowali ci, którzy obserwowali Polki na wodzie. Optymistyczne wiadomości dochodziły już też z samej Japonii, gdzie w Tome wioślarska kadra oswajała się z inną strefą czasową i znacznie bardziej wymagającym klimatem.
- Nie ma co owijać w bawełnę, wyścig eliminacyjny był w naszym wykonaniu fatalny - przyznała Olga Michałkiewicz z AZS AWF Gorzów po pierwszym starcie na igrzyskach. - Sama jestem ciepłolubna, ale tu zderzyłam się ze ścianą. Jeszcze gorzej znosiły zmianę klimatu moje koleżanki. Potrzebowałyśmy tych kilku dni, aby znów zacząć dobrze pływać. Już to miałyśmy w Wałczu czy zaraz po przylocie do Japonii. Nasza łódka pływała naprawdę szybko. Wiedziałyśmy, że w repasażu nie jesteśmy bez szans.
Olimpijska trema odpuściła (tylko Monika Chabel ma w kolekcji brązowy medal w czwórce podwójnej) i kolejny wyścig to już był popis Polek. Pewne prowadzenie z Brytyjkami (awansowały do finału A dwie pierwsze osady), znakomicie odparty atak Rumunek w końcówce.
- Jesteśmy świadome, co jeszcze możemy poprawić, aby w wyścigu medalowym dać z siebie maksimum - dodała Michałkiewicz. - Trybuny na torze w Tokio są puste, ale te wielkie ilości wiadomości tylko nas upewniają, że nasi kibice nocami nie śpią, aby nas dopingować. To bardzo miłe i dla nas bardzo ważne.
Gdy w Polsce zaczynała się środa, 28 lipca, wszyscy patrzyli na wioślarzy i liczyli, że to oni otworzą dorobek medalowy Biało-Czerwonych na igrzyskach w Japonii.
- To będzie szalona noc! Jeszcze nigdy polskie wiosła nie miały czterech finałów A jednego dnia - zapowiadał Michał Jeliński, złoty medalista olimpijski z AZS AWF Gorzów w 2008 r. Pozytywne wsparcie wysyłał także inny legendarny gorzowski wioślarz Tomasz Kucharski. Złoty na igrzyskach w 2000 i 2004 r.
Wioślarskie finały zostały skumulowane w środę ze względu na złą pogodę i silny wiatr. Organizatorzy podjęli słuszną decyzję, bo dziś w Tokio wiatr z pewnością aż tak nie przeszkadzał, choć z wyścigu na wyścig fala była coraz większa. Osady pływały bardzo szybko, pokonując 2 km najszybciej na igrzyskach, w okolicach najlepszych wyników w historii.
Tak samo było podczas walki czwórek bez sterniczki. Faworytki - złote Australijki pobiły rekord olimpijski w tej konkurencji, uzyskały czas zaledwie o sekundę gorszy od rekordu świata. Od początku do końca dzisiejszego, najważniejszego wyścigu pięciolecia toczyły zażarty bój z również typowanymi do zwycięstwa Holenderkami. Ostatecznie te osady dzieliły na mecie zaledwie 34 setne sekundy. Tu nie ma przypadków, to są igrzyska olimpijskie, rywalizacja najlepszych z najlepszych.
W walce o trzecie miejsce Irlandia ostatecznie wyprzedziła Brytyjki, które minimalnie wygrały z Polkami w repasażu.
Nasze panie tym razem nie utrzymały się w czołówce, już w połowie dystansu były dość wyraźnie na końcu stawki, dwie sekundy od podium. W każdej ćwiartce dystansu uzyskiwały najsłabszy czas w tej stawce, a więc ostatnia, szósta lokata była dziś zasłużona. Na tyle było stać w Tokio polską czwórkę bez sterniczki z Olgą Michałkiewicz z gorzowskiego klubu w składzie.
Noc z polskimi finałami wioślarskimi skończyła się jednym medalem. Srebro wywalczyły panie z czwórki podwójnej. W tej osadzie oglądaliśmy w ostatnich miesiącach, na niektórych imprezach, Katarzynę Boruch z AZS AWF Gorzów, która do Tokio pojechała jako rezerwowa i dopingowała polskiej reprezentacji z trybun.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny