Właśnie w tej chwili, o godz. 18, miał dzisiaj zaczynać się mecz Gorzowa z Bydgoszczą o brązowy medal. Niestety boisko jest puste...
Agnieszka Szott nie zamknęła swojej przepięknej kariery w taki sposób, jak sobie wymarzyła, jak wszyscy sobie wymarzyliśmy. Ostatnim meczem o ligowy medal, ostatnim podium, ostatnią dekoracją. Może również ostatnim koszem. Najpierw seria, a potem choćby jeden pojedynek o brązowy krążek, zostały odwołane. Taki mamy klimat i aktualny prestiż kobiecych rozgrywek koszykarskich. Można zrezygnować z meczów o medal, przyznać je dwóm drużynom...
Pamiętamy czasy, gdy polskie koszykarki pisały historie na pierwsze strony gazet. W 1999 r. nasza reprezentacja zdobywała mistrzostwo Europy.
Dwa i pół roku wcześniej zaczynała się w Gorzowie wspaniała koszykarska historia, która trwała aż 25 lat.
Energa Basket Liga Kobiet podaje dokładne wyliczenia: wychowanka Stilonu Gorzów 12 stycznia 1997 r., w wieku 14 lat i 295 dni, zadebiutowała w pierwszej lidze, która była wówczas najwyższą klasą rozgrywkową, we Wrocławiu w meczu ze Ślęzą. Pierwsze punkty Agnieszka Szott zdobyła 10 dni później w Łodzi, gdzie rywalem był ŁKS.
Już wtedy wszyscy mówili o jej wielkim talencie do koszykówki, dziennikarze pisali: „Królowa z ósmej klasy”. Bardzo nam się spodobał ten tytuł, dlatego jeszcze raz go przypominamy. I jeszcze jedno porównanie: Agnieszka Szott, czyli Sebastian Świderski gorzowskiej koszykówki.
Po rozwiązaniu seniorskiej drużyny koszykarek w Gorzowie „Pysia” wyruszyła w sportowy świat. Wróciła jednak do nas na ekstraklasę, do AZS PWSZ.
To był czerwiec 2004 roku. Znów w naszym zespole pojawiła się zawodniczka z nazwiskiem Szott na koszulce. Poniższe zdjęcie trochę niewyraźne, ale cenne.
- To było moje marzenie, aby wrócić w rodzinne strony. Cieszę się, że dostałam możliwość nie tylko grania w gorzowskim zespole, ale także kontynuowania nauki na miejscowej uczelni. W pierwszej lidze gra się koszykówkę wesołą, beztroską, w ekstraklasie jest poważniej, profesjonalniej, brutalniej. Łatwo nie będzie, ale z pewnością się utrzymamy.
W tamtych dniach rozwój Agnieszki hamowały też niestety kontuzje. W 2006 i 2007 r. zawodniczka była poza parkietem aż 382 dni. Skończyło się jednak pięknie. Pierwszym, brązowym medalem dla Gorzowa w historii, w 2008 r. - To były bardzo ciężkie miesiące, często spędzane na walizkach, pełne napięć i dołów, ale finał jest po prostu rewelacyjny - dzieliła się swoim szczęściem koszykarka po dekoracji w Lesznie. - Medal w domu smakuje naprawdę wyjątkowo.
Dalej podziwialiśmy jej wyczyny na innych boiskach. Cały czas pamiętając i mając powody do dumy, że „Pysia” jest nasza. Jedyna w swoim rodzaju. Naprawdę wyjątkowa.
Przez lata Agnieszka Szott-Hejmej stała się ikoną całej polskiej koszykówki, z czterema tytułami mistrzyni Polski na koncie, w latach 2004, 2014, 2015 i 2016. Siódmym i jedenastym miejscem na mistrzostwach Europy (2005 i 2011). Uczestniczka meczów gwiazd. Za każdym razem pokazująca, że koszykówka również jest kobietą.
Przekroczone 500 meczów ligowych. To naprawdę robi wrażenie. Do tego ponad 5 tys. zdobytych punktów.
– Bardzo się cieszę, że dołączyłam do grona zawodniczek z przekroczoną liczbą 500 meczów w karierze – mówiła Szott-Hejmej. – Wcześniej dokonały tego Agnieszka Majewska oraz Emilia Tłumak. Tak więc można powiedzieć, że wszystkie reprezentujemy najlepszy rocznik 1982. Jest też okazja do podsumowań i wspomnień. Trochę żałuję, iż zaczęłam tak późno grać w koszykówkę 3x3. Bardzo mi ona odpowiada, podoba mi się i polecam wszystkim młodym zawodniczkom, aby kiedy mają wolne wakacje, brały udział w turniejach, grały, trenowały, gdyż bardzo rozwija ona umiejętności. Każdy klub, każdy sezon wiele mnie nauczyły i wiele dla mnie w dalszym ciągu znaczą. Zawsze będę miło wspominać każdą chwilę spędzoną w każdej drużynie, tak jak zawsze też będę dziękować kibicom za wsparcie.
25. sezon, nieodwołalnie ostatni. „Last dance” Agnieszki Szott-Hejmej zobaczymy znów w domu, tam gdzie wszystko się zaczęło. Serca wszystkich fanów koszykówki z Gorzowa musiały zabić mocniej.
Nie tak te ostatnie miesiące „Pysi”, w koszykarskiej podróży, sobie wyobrażaliśmy. W lidze, gdzie o medale bije się zaledwie pięć drużyn, w gorzowskim zespole przyznano jej bardzo niewielką rolę. Szkoda.
Nie wiemy, czy Agnieszka Szott-Hejmej zagrałaby w meczach czy meczu o brąz, bo ostatecznie nie było ich wcale. Jej ostatni występ na boisku to półfinałowe starcie w Polkowicach, 28 marca. Dwa spotkania tej serii z CCC w Gorzowie, kończąca karierę koszykarka oglądała już tylko z ławki rezerwowych. Nie wiemy, co powiedziała podczas dekoracji medalowej (odbyła się, mimo braku meczu), bo media nie zostały na nią zaproszone...
Kończy się wspaniała historia gorzowskiego i polskiego sportu. Koszykarskie boisko z pewnością bez Agnieszki Szott-Hejmej będzie nieco puste. „Pysia” zostawia jednak po sobie całą masę wspomnień związanych z basketem. 25 lat. Niesamowite. Wywalczyła sobie szacunek i uznanie, nie w Gorzowie, ale we wszystkich halach, gdzie miała okazję rywalizować.
Agnieszka, to też będą świetne chwile, gdy teraz po prostu sama weźmiesz piłkę i razem z córką, dla przyjemności i miłości do basketu, wrzucisz parę razy piłkę do kosza. Dzięki za wszystko!
Materiał promocyjny partnera