Szczęśliwie zakończyła się bliźniacza ciąża 23-letniej mieszkanki Gorzowa - informuje gorzowski szpital. Lekarzom mama dzieci zawdzięcza happy end, bo jej ciąża była bardzo trudna. Oczekując narodzin dzieci w oddziale położniczo-ginekologicznym, spędziła 13 długich tygodni.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Dziś Szymon i Marcelina są już w domu. Ale przyjście na świat nie było łatwe. Aby utrzymać ciążę, lekarze w 20. tygodniu założyli mamie bliźniaków szew McDonalda, wykorzystywany w sytuacji, gdy może dojść do poronienia. Wskazaniem do tego były też dwa poprzednie poronienia pacjentki. Zabieg przyniósł oczekiwany skutek. Dzieci - chłopiec i dziewczynka - przyszły wprawdzie na świat kilka tygodni za wcześnie, ale czują się dobrze i już są z rodzicami w domu.

Pani Saranda do gorzowskiej lecznicy trafiła w połowie grudnia. - To było tuż po ukończeniu 20. tygodnia ciąży. Dla dzieci to zdecydowanie za wcześnie. Choć założenie szwu McDonalda, tzw. okrężnego, nie jest zalecane w ciążach mnogich i literatura medyczna ma na to podzielone zdanie, tu nie mieliśmy wyjścia. Dzieci trzeba było ratować. Zdecydowaliśmy się na ten ruch. Pacjentka była pod naszą stałą opieką – wyjaśnia Krzysztof Kaczmarek, kierownik Oddziału Położniczo-Ginekologicznego i lekarz naczelny Wielospecjalistycznego Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie.

Szew okrężny zakłada się kobietom, gdy szyjka macicy nie jest zdolna do utrzymania ciąży. Kobiety, które miały zakładany szew, muszą prowadzić oszczędny tryb życia.

Dla pani Sarandy oznaczało to leżenie w pozycji Trendelenburga, czyli na plecach, z głową i górną częścią klatki poniżej nóg. - Aby dzieci przyszły na świat w jak najlepszej kondycji podawaliśmy im sterydy, by przyspieszyć rozwój ich układu oddechowego. Dzieci urodzone przedwcześnie są narażone także na ryzyko wystąpienia powikłań neurologicznych. Pacjentka otrzymywała magnez, który miał pomóc w utrzymaniu ciąży jak najdłużej – wyjaśnia dr Kaczmarek.

- W 33. tygodniu KTG wykazało skurcze właściwe i lekarze zadecydowali o rozwiązaniu ciąży - opowiada młoda mama. - Szymon i Marcelina na świat przyszli metodą cesarskiego cięcia. Dzieci są zdrowe, choć na początku miały drobne problemy z oddychaniem. W pierwszej dobie trzeba było wspomagać ich oddech. - Jesteśmy zdrowi, czujemy się dobrze. Jestem wdzięczna całemu zespołowi oddziału położniczo-ginekologicznego. Każdemu bez wyjątku zawdzięczam to, że dziś mogę się cieszyć widokiem moich maluszków. Opieka przed, w trakcie i po porodzie naprawdę była na najwyższym poziomie. Doświadczyłam tego na własnej skórze - dodaje gorzowianka.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem