Polscy saneczkarze lodowi tradycyjnie rozdali krajowe tytuły na torze w Siguldzie na Łotwie, bo w naszym kraju na razie nie ma szans na podobny obiekt. Mistrzostwa Polski odbyły się parę tygodni temu, jeszcze w momencie, gdzie epidemia koronawirusa nie była tak groźna. Po zawodach uczestnicy profilaktycznie poddali się kwarantannie.
Rywalizacja pokazała, że u kobiet mamy wielką pustkę, gdy kariery zakończyły podwójne olimpijki z podgorzowskich Nowin - Natalia Wojtuściszyn i Ewa Kuls-Kusyk.
W zawodach Pucharu Świata doświadczenia zaczęła zdobywać Klaudia Domaradzka z Jeleniej Góry, w kraju z Wojtuściszyn nie miała szans, była wolniejsza w obu mistrzowskich ślizgach.
Do złota w jedynkach kobiet, Wojtuściszyn dorzuciła jeszcze brąz w drużynie (suma najlepszych ślizgów indywidualnych i dwójek), wywalczony z młodzieżą z UKS Nowiny Wielkie. - To są nasze klubowe nadzieje na fajną przyszłość, pokazujące się już na arenie międzynarodowej w ich kategoriach wiekowych - mówiła Wojtuściszyn. - Pojechałam do Siguldy właśnie głównie ich wspierać, patrząc i podpowiadając bardziej w trenerskiej roli. Mój start był przy okazji, choć planowałam to wcześniej. Nie siedziałam na sankach ładnych parę miesięcy, ale jak widać ślizgi wyszły nieźle.
CZYTAJ TAKŻE: Seniorzy na Łotwie, młodzież na Słowacji. Saneczkarze nie mają łatwego życia
JEDYNKI KOBIET:
DRUŻYNY:
JEDYNKI MĘŻCZYZN:
DWÓJKI:
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny