Gdy pod koniec listopada cały świat żył spektakularną kradzieżą kosztowności z królewskiego skarbca w Dreźnie, dwóch archeologów odkrywało właśnie... inny skarb z Saksonii. Choć skalę trudno nawet porównywać, to znalezisko też może wywoływać dreszcz emocji. Chodzi o prawie 90 srebrnych talarów, które 400 lat temu ktoś ukrył w jednej z kamienic w Kożuchowie.
Zielonogórscy archeolodzy Bartłomiej Gruszka i Sławomir Kałagate odkryli talary w listopadzie, ale znaleziskiem pochwalili się dopiero teraz. - Chcieliśmy najpierw dokończyć badania archeologiczne - tłumaczy Gruszka. - Oczywiście od razu poinformowaliśmy wojewódzką konserwator zabytków - dodaje.
Archeolodzy pracowali przy ul. Legnickiej w Kożuchowie. To jedna z uliczek odchodzących od rynku, znajdowała się w obrębie murów miejskich. Na działce, gdzie trwały prace, jeszcze kilkadziesiąt lat temu stały kamienice. Niektóre zostały zniszczone w czasie wojny, niektóre w późniejszym czasie. Ostatnio miejsce było połączeniem skwerku z dzikim parkingiem. Działkę od miasta kupił inwestor, który postanowił zbudować na niej budynek mieszkalno-usługowy. To ścisła strefa ochrony konserwatorskiej. Zadaniem archeologów było wykonanie badań poprzedzających inwestycję.
- Wiedzieliśmy, że ziemia kryje fundamenty kamienic. Odkopaliśmy i udokumentowaliśmy kamienno-ceglane fundamenty dwóch budynków, najstarsze pochodzą z XVI w. - mówi Bartłomiej Gruszka. - O takie relikty niezwykle trudno w Zielonej Górze, tak starej zabudowy zachowało się niewiele - dodaje.
Archeolodzy skarb znaleźli podczas odgruzowywania przejścia między dwoma pomieszczeniami piwnicy. Gdy Sławomir Kałagate ruszył warstwę ziemi, na kamienną posadzkę wysypały się monety. Ziemię dokładnie sprawdzili wykrywaczami metalu.
Znaleźli w sumie 89 monet. To srebrne talary. Pochodzą z połowy XVI i początków XVII wieku. - Najstarszą wybito w 1535, a najmłodszą w 1622 r. - mówi Sławomir Kałagate.
Bartłomiej Gruszka nie kryje radości. - Niesamowite znalezisko. Nie przypuszczałem, że będzie to taka gruba moneta. Myślałem, że to zapewne coś dużo drobniejszego, np. krajcary. Z takimi odkryciami zawsze wiąże się aura tajemniczości, duże zainteresowanie innych archeologów, mediów i mieszkańców - mówi.
Badacze początkowo myśleli, że talary znajdowały się w glinianym naczyniu. Takie skarby często umieszczano albo w takim naczyniu, albo np. w cynowej puszce. Wśród fundamentów natrafili nawet na fragmenty ceramiki. Szybko zorientowali się jednak, że monet nie znaleźli w miejscu, w którym pierwotnie umieścił je ich właściciel. - Świadczy o tym ich dość duże rozproszenie. Zapewne zostały rozrzucone na skutek zawalenia lub zagruzowania piwnicy. Mogło mieć to związek z licznymi pożarami Kożuchowa, które zdarzały się na przestrzeni wieków, może z bombardowaniem w czasie II wojny światowej - tłumaczy Bartłomiej Gruszka.
Trudno powiedzieć, czy mieszkaniec Kożuchowa ukrył talary w jakiejś niszy w ścianie w piwnicy, czy może na wyższej kondygnacji, która w późniejszym czasie się zawaliła.
- To mój pierwszy taki skarb - uśmiecha się Gruszka. Wcześniej znalazł m.in. zbitek kilku monet z XI w. na terenie grodziska w Grodziszczu pod Świebodzinem.
Więcej szczęścia miał Sławomir Kałagate, starszy stażem archeolog. Na koncie ma trzy lub cztery duże znaleziska, m.in. w klasztorze Magdalenek w Szprotawie. - Tyle że mniejsze. Nie mogą równać się z tym - mówi.
To największe znalezisko talarów w województwie lubuskim. Okres talarowy trwał od poł. XVI do XVIII w.
Gdyby monety znalazł przechodzień, zapewne dostałby sowitą nagrodę i podziękowania od ministra kultury. Archeolodzy nie mają jednak na co liczyć. - To nasza praca. Odkrycia dokonaliśmy w ramach wykonywania zadania, za które już otrzymaliśmy wynagrodzenie - tłumaczy Gruszka. - Satysfakcja i emocje związane z tym odkryciem są jednak bezcenne - dodaje.
Zdaniem archeologów monety mogły zostać ukryte na początku wojny trzydziestoletniej. Krwawy konflikt toczył się w latach 1618-1648 między protestanckimi krajami Rzeszy Niemieckiej (i ich protestanckimi sojusznikami) a katolicką dynastią Habsburgów.
O wojnie trzydziestoletniej mówi się czasem, że był to pierwszy na świecie konflikt totalny. Wyjątkowo ucierpiała wtedy ludność cywilna. Na porządku dziennym były grabieże, gwałty, morderstwa. Dodatkowo panował głód, ludność przemieszczała się, uciekając przed obcymi wojskami i chorobami.
Wojska przetaczały się też przez Śląsk i Łużyce, miasta pustoszyły choroby, klęski głodu. Ucierpiał również Kożuchów. - Najmłodszą monetę wybito w 1622 r., czyli cztery lata po rozpoczęciu tego konfliktu - mówi Bartłomiej Gruszka.
Z czasów wojny trzydziestoletniej pochodzi wiele odnajdywanych po latach skarbów talarów. Bogatsi mieszczanie ukrywali swoje kosztowności w obawie przed miejscowymi rabusiami czy grabieżami obcych wojsk.
O konflikcie z lat 1618-1648 pisaliśmy miesiąc temu przy okazji rekonstrukcji twarzy "zielonogórskiej Jane Doe". Szczątki dziewczyny również znaleziono ze srebrnymi talarami. Było ich jednak znacznie mniej (11), dodatkowo pochodziły z nieco młodszego okresu.
Kim był właściciel skarbu w Kożuchowie? Możliwe, że nigdy się tego nie dowiemy. Archiwalia kożuchowskie, w przeciwieństwie np. do szprotawskich, są dość ubogie. Dokumenty są niezbędne, by sprawdzić, kto w danym okresie był właścicielem kamienicy, gdzie znaleziono monety.
Odkryte talary pochodzą przede wszystkim z Saksonii, ale też z Brunszwiku, Niderlandów i prawdopodobnie z Wenecji. Wśród znalezisk są też monety bite przez cesarzy, np. Ferdynanda I Habsburga. Jest też talar bity przez cesarza Karola V Habsburga.
W poł. XVI jeden talar pozwalał utrzymać się przez pół roku. Trudno określić, ile monety warte są dziś. Obserwując ceny na aukcjach w internecie, pojedynczą monetę można czasem kupić za tysiąc złotych, a czasem nawet za 20 tysięcy. Wszystko zależy od jej unikatowości i stanu zachowania.
Ciekawostką jest fakt, że oprócz skarbu talarów archeolodzy przy ul. Legnickiej znaleźli też ślady osadnictwa kultury łużyckiej sprzed ok. 2,5 tys. lat. Znajdowały się w nienaruszonej warstwie ziemi, na głębokości ok. 2,5 metra. Ziemię zdejmowali warstwa po warstwie.
Monety trafią prawdopodobnie do Bytomia Odrzańskiego. Za pieniądze z Unii powstaje tam nowoczesne muzeum archeologiczne. To przedsięwzięcie Fundacji Archeologicznej z Zielonej Góry, której szefuje Alina Jaszewska. Fundacja dostała prawie 8 mln zł z Unii Europejskiej na remont zrujnowanego XVIII-wiecznego dawnego kościoła ewangelickiego. Pozostałe prawie 2 mln zł dołożyło miasto.
Zanim Gruszka i Kałagate rozpoczęli prace w Kożuchowie, podpisali umowę z Fundacją Archeologiczną. Dzięki temu mieli pewność, że fundacja przejmie zabytki odkryte podczas wykopalisk. Nikt nawet nie śnił, że będzie to skarb złożony z prawie 90 talarów.
Reliktom przy ul. Legnickiej w Kożuchowie oprócz archeologów przyjrzał się też historyk sztuki. Przeprowadził badania architektoniczne. Inwestor czeka jeszcze na decyzję wojewódzkiej konserwator zabytków, ale relikty prawdopodobnie zostaną zasypane piaskiem, na który zostanie wylana betonowa płyta fundamentowa. To na niej inwestor zbuduje nowy budynek, a fundamenty dawnej zabudowy przetrwają kolejne lata.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera