Tekst został opublikowany 31 sierpnia 2019 r. Wakacje 2021 ruszyły pełną parą, dlatego przypominamy Wam o tym niesamowitym miejscu.
W Lubuskiem znajduje się wiele miejsc, których grzech nie zobaczyć. Przykład? Pętla Boryszyńska w okolicach wsi Boryszyn. Ta podziemna atrakcja turystyczna to część MRU – Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego, poniemieckiej fortyfikacji obronnej, znanej niegdyś jako Bateria Pancerna nr 5.
Budowa MRU ruszyła w połowie lat 30. XX wieku. Zakończyła się tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej. W latach 1934-39 powstał niemal stukilometrowy pas bunkrów i ponad 30 km podziemnych korytarzy. To więcej niż w słynnej linii Maginota.
Centralny odcinek fortyfikacji, którego częścią jest „Pętla", znajduje się ok. 25 m pod ziemią. Sieć betonowych korytarzy łączą obiekty bojowe służące niemieckiej armii jako element obrony przygranicznej. Miała być pierwszym bastionem przed wrogiem. Dlatego hitlerowcy składowali tam m.in. ciężką broń i amunicję. W czasie wojny pod ziemią działały dwie niemieckie fabryki. Miejsce pełniło funkcję koszar. Oprócz tego stało się magazynem dla wojennych łupów hitlerowców. Trafiły tu dzieła sztuki z ówczesnego Kaiser-Friedrich Museum z Poznania.
– W tzw. depozytach trzymano m.in. zagrabioną kolekcję waz gołuchowskich sprzed 2000 lat należących do rodziny Czartoryskich. Oprócz tego wiele obrazów malarzy polskich i obcych, między innymi dzieło Claude`a Moneta „Plaża z Pourville", starodruki, zbiory numizmatyczne, naczynia liturgiczne – opowiada Beata Studzińska, gospodyni i przewodniczka po Pętli Boryszyńskiej.
Część dzieł wróciła do Polski po 1956 r. – Choć niektórzy twierdzą, że do dziś nasze podziemia skrywają swoje tajemnice – dodaje Studzińska.
Po wojnie zmienił się właściciel, a Polska znalazła się w strefie wpływów ZSRR. Niektóre fragmenty fortyfikacji zostały zniszczone, wysadzili je Rosjanie. Ale z niektórych czynnie korzystali. Niedaleko od MRU koszarowała jednostka wojskowa. Zdarzało się, że szukający przygód cywile spotykali na swojej drodze uzbrojone patrole.
Wojsko przekazało obiekty władzom cywilnym w pierwszej połowie lat 60. Z czasem obiekty zaczęły otwierać swoje drzwi coraz szerzej, a ludzie zaczęli zaglądać coraz częściej. W latach 80. stały się swoistą atrakcją dla ówczesnej młodzieży. Widać to w trakcie zwiedzania.
– Rysunki, symbole, hasła aktualne wówczas i nie tylko, komentarze. To jest niezwykły zbiór. Szczególny zapis naszej popkultury. Zagraniczni turyści zazwyczaj nie rozumieją dosłownie tych treści. Ale zauważają artystyczną wartość i znaczenie wielu z tych znaków. Jest to również element kultury ziemi lubuskiej. To ślady, których nie wolno zmazać ani wyczyścić. Ślady po młodych ludziach, którzy tu bywali i tak zaznaczyli swoją obecność – opowiada Beata Studzińska.
W latach 80. głośno było o planach utworzenia pod ziemią składowiska radioaktywnych odpadów atomowych. Na szczęście do tego nie doszło. Zbuntowali się okoliczni mieszkańcy, organizowali głośne protesty.
W 1980 r. powstał tutaj rezerwat przyrody. W tym miejscu królują nietoperze. W lecie rodzą młode, jesienią zapadają w sen.
– Bunkry powoli zaczęły stawać się atrakcją turystyczną. Nic dziwnego, to unikat inżynierii fortecznej. Na przełomie wieków powstały pierwsze trasy turystyczne. Nie obejmują one całości tego podziemnego świata, ale i tak jest co oglądać – przekonuje przewodniczka.
Zrekonstruowano część wyposażenia. Szafy podręczne, polowe łóżka, piec grzewczy wyeksponowano na wystawach. Z opisów i rysunków dowiemy się więcej o wojennych militariach. W tym roku mamy okazję obejrzeć wystawę o kresowych repatriantach z powiatu świebodzińskiego po 1945 r.
– Największą atrakcją pozostaje „Pętla" jako miejsce przepełnione wspomnieniami, niesamowitą historią i przyrodą. Przyjeżdżają tu turyści z całej Polski. Byli bywalcy, dziś często już ze swoimi wnukami, miłośnicy historii, inżynierii fortecznej, nietoperzy i przyrody. Korytarzami można poruszać się pieszo i rowerem, co cenią sobie turyści. Każdy wychodzi stąd zaskoczony i zadziwiony tym niezwykłym miejscem – mówi Studzińska.
Pętlę Boryszyńską możemy zwiedzić od 15 kwietnia do 15 października. Zimą większa część podziemnej trasy turystycznej jest niedostępna, to okres ochrony nietoperzy. W lecie turyści mają do wyboru trzy opcje zwiedzania. Dwie wycieczki piesze i wycieczkę rowerową. Wszystkie z przewodnikami. Wycieczka piesza trasą tzw. krótką trwa dwie godziny. Długą trasą przejdziemy w ciągu czterech godzin. Trzecia forma to Podziemna Trasa Rowerowa, którą jeździmy maksymalnie trzy godziny.
W przypadku dwóch ostatnich opcji należy wcześniej zarezerwować termin.
Warto też wziąć ze sobą cieplejsze ubranie. Pod ziemią jest 6-10 stopni Celsjusza. Amatorzy jednośladów muszą obowiązkowo mieć oświetlenie przy rowerze i czołówkę na głowie. Trasy są dostępne zarówno dla turystów indywidualnych, jak i dla zorganizowanych grup.
– To miejsce, gdzie podziemia MRU się zaczynają, a z nimi lubuska niezwykła przygoda – mówi Beata Studzińska.
CZYTAJ TEŻ: Wakacje w Lubuskiem, tu nam zielono i spokojnie