Tym samym Janusz Kołodziej, który ewidentnie przeżywa renesans formy, bo świetnie ściga się w PGE Ekstralidze i awansował do Grand Prix, gdzie zdążył już wygrać rundę w Pradze i ma realne szanse na utrzymanie w cyklu, dołączył do bardzo elitarnego grona złotych medalistów IMP. Tomasz Gollob ma osiem tytułów mistrzowskich, a Andrzej Wyglenda, Kołodziej i Florian Kapała po cztery.
– Bardzo gratuluję zwycięzcy – mówił stalowiec Zmarzlik, który drugi w finale IMP był również w 2015 r. w Gorzowie. Ma zatem w tej chwili w kolekcji dwa takie same medale. – Po samych trójkach w fazie zasadniczej oczywiście liczyłem na jeszcze więcej, ale przed tym turniejem srebrny krążek brałbym w ciemno. Dziękuję tym na trybunach, którzy tak mocno na mnie gwizdali, bo motywowali mnie do jeszcze lepszej jazdy. Mam 24 lata, a więc jeszcze mam nadzieję na parę ładnych sezonów fajnej jazdy przed sobą i tak emocjonujących, jak również udanych zawodów co te dzisiejsze. Będę tego złota i innych zwycięstw szukał dalej ze wszystkich sił.
Sporej części leszczyńskiej widowni, tej kibicującej gospodarzom, nie spodobało się, że z powtórki 5. wyścigu został wykluczony ich zawodnik, obrońca tytułu mistrza kraju Piotr Pawlicki, a nie Zmarzlik, którego rozwój i sukcesy ewidentnie niektórym mocno stoją kością w gardle.
Co się stało? Na wyjeździe z drugiego wirażu wszyscy czterej żużlowcy zjechali się bardzo blisko siebie. Na pewno nie było tak, jak próbował wciskać młodszy z braci Pawlickich, że on sobie atakował przy krawężniku i cały świat wokół był winny. Nie zauważył, że został na czwartym miejscu i to on powinien uważać, aby nikogo nie potrącić. Uderzył w motocykl Zmarzlika, zepchnął go na tylne koło motoru starszego brata Przemka. Mało kto podkreślił, że tylko świetne umiejętności jeździeckie żużlowca Stali uchroniły go przed bardzo groźnym upadkiem. Zmarzlik natychmiast jednak słusznie zaczął domagać się sprawiedliwości, a bieg został przerwany. Sędzia Artur Kuśmierz z powtórki wykluczył Piotra Pawlickiego.
Piotr za często ma bardzo mało z mistrza. Z rozpaloną głową protestował, używając niecenzuralnych słów, zdążył też obrazić zawodnika Stali, nazywając go torowym brutalem. Tu wyszło, że nie może się cały czas pogodzić z piątkową porażką w finale Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi w Gdańsku, gdzie też obrażony na zwycięzcę Zmarzlika szybko uciekł z podium. Jakim Bartosz jest brutalem, zobaczyliśmy w wielkim finale, gdzie szybszy Kołodziej miał przy bandzie akurat tyle miejsca, aby pomknąć po złoto.
Najlepszy przekaz do Pawlickiego wygłosił ostatnio pomagający nowemu mistrzowi Kołodziejowi wychowanek gorzowskiego żużla, który pięknie odnalazł się w życiu po odniesieniu na torze poważnej kontuzji, Krzysztof Cegielski: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz... Dziś w Grand Prix nie ma żadnego Pawlickiego, za to wygrywa tam Kołodziej, a Zmarzlik czy Patryk Dudek regularnie biją się o medale mistrzostw świata...
Kapitan Stali Gorzów latał w Lesznie, wygrał pięć wyścigów, ale dwójkę przywiózł w tym najważniejszym starcie. Żalu być nie może, bo przecież do wielkiego finału awansują najlepsi z najlepszych, a ostatni złoty medalista zostaje na domowym torze poza podium. Możemy być pewni, że za rok w finale IMP Zmarzlik da nam znów całą masę emocji.
Teraz szybkie pakowanie, po drodze liga szwedzka, i wyjazd na dwudniowy finał Speedway of Nations w rosyjskim Togliatti. Trener kadry Marek Cieślak wybrał chyba całkiem nieźle, bo srebrnego i brązowego medalistę. Kapitana biało-czerwonych Janowskiego i Zmarzlika będzie wspomagał błyszczący formą junior Maksym Drabik. Zbierajmy siły na następny weekend, bo znów będzie się działo...
WYNIKI FINAŁU IMP 2019 W LESZNIE:
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny