Gorzowska kobieca drużyna koszykarska do tej pory zdobyła cztery medale – dwa srebrne i tyle samo brązowych. Ostatni raz na podium staliśmy w sezonie 2010/11.
Pif-paf! Lotos! Wisła! – po takim starcie do rozgrywek już wiedzieliśmy, że czeka nas wielki, niezapomniany sezon 2008/09. Odliczaliśmy kolejne zwycięstwa KSSSE AZS PWSZ z rzędu, znów pokazywaliśmy się w europejskich rozgrywkach. Przyzwyczajaliśmy się do zupełnie innej roli. Faworyta, a nie pretendenta. – Spokojnie, to dopiero dwa mecze z kilkudziesięciu, które mamy do rozegrania. Przyjechałam do Polski znów zagrać w finale ligi i o to walczymy – mówiła po wygranych z gdyniankami i krakowiankami Niemka Anna Breitreiner. I słowa dotrzymała. To wtedy oprócz niej były z nami Samantha Richards, Katerina Zohnova, Justyna Żurowska, Lindsay Taylor, Katarzyna Czubak (dziś Dźwigalska), Nicky Anosike i w drugiej części sezonu Edyta Koryzna. Przegraliśmy finałową serię z Lotosem Gdynia 1:4, wtedy graliśmy do czterech zwycięstw, ale srebro smakowało niesamowicie. To była pierwsza, niezwykle radosna, nadmorska dekoracja gorzowskiej drużyny. „Jesteście dla nas złociutkie!” – głosiły tytuły, bo wiedzieliśmy, że mistrzostwo tym razem było jeszcze nieosiągalne. Oddaliśmy je naprawdę mocnemu rywalowi.
W sezonie 2009/10 grały dla nas: Samantha Richards, Ludmiła Sapowa, Sidney Spencer, Katarzyna Dźwigalska, Justyna Żurowska, Agnieszka Kaczmarczyk, Julia Dureika (dziś Rytsikawa), Izabela Piekarska i pod koniec rozgrywek także znów Nicky Anosike – to był najlepszy AZS PWSZ w historii! Znów byliśmy w finale i jechaliśmy nad morze wyrwać złoto! Mieliśmy taką moc! Już nigdy się nie dowiemy, co by było, gdyby Luda Sapowa nie doznała kontuzji... Tym razem z Gdynią żegnaliśmy się z ogromnym poczuciem niedosytu, przegraliśmy w serii z Lotosem 1:3.
We wtorek zaczynamy trzecie podejście do ligowego złota, mając w składzie dwa sreberka z 2010 r. - kapitan Katarzynę Dźwigalską i Julię Rytsikawę. Nie ma co się czarować, zdecydowanymi faworytkami są obrończynie mistrzostwa Polski z Polkowic. Na szczęście nie statystyki i to, co było, a samo boisko zdecyduje, komu tym razem należy się najważniejsze trofeum w sezonie 2018/19. Obecny play-off jest dla gorzowianek wyjątkowy, przecież dopiero z siódmego miejsca po fazie zasadniczej awansowały aż do finału. Pokonały Energę Toruń i Ślęzę Wrocław po 3:1. Na razie nie przegraliśmy żadnego z czterech pojedynków na wyjeździe. Gdyby tak we wtorek lub środę przywieźć choć jeden sukces z Polkowic... Przeciwniczki ćwierćfinał i półfinał przeszły błyskawicznie, bez żadnych strat.
W sezonie zasadniczym przegraliśmy z CCC w Polkowicach 73:78 i w Gorzowie 75:88.
– Nasz zespół w posezonowym, najważniejszym czasie poradził sobie z problemami zdrowotnymi, rósł z meczu na mecz – powiedział trener Dariusz Maciejewski. – Jestem pewien, że i na finiszu, w serii o mistrzostwo, Polkowicom też się postawimy.
Wszystkie pojedynki o złoto (minimum trzy) będzie transmitował Sportklub.
TERMINY FINAŁOWEJ SERII GORZOWIANEK (transmisje w Sportklubie):
FINAŁ (do trzech zwycięstw):
CCC Polkowice (1) – InvestInTheWest Enea Gorzów (7)
O 3. MIEJSCE (do dwóch zwycięstw):
Arka Gdynia (4) – Ślęza Wrocław (6)
PARY PÓŁFINAŁOWE (do trzech zwycięstw):
CCC Polkowice (1) – Arka Gdynia (4) 92:60, 68:50, 80:71 (3-0)
Ślęza Wrocław (6) – InvestInTheWest Enea Gorzów (7) 76:89, 65:72, 63:61, 56:82 (1-3)
PARY ĆWIERĆFINAŁOWE (do trzech zwycięstw):
CCC Polkowice (nr 1 po sezonie zasadniczym) – Pszczółka AZS UMCS Lublin (8) 82:77, 73:58, 72:57 (3-0)
Energa Toruń (2) – InvestInTheWest Enea Gorzów (7) 66:77, 66:76, 76:68, 65:75 (1-3)
Artego Bydgoszcz (3) – Ślęza Wrocław (6) 61:69, 58:66, 78:62, 70:77 (1-3)
Arka Gdynia (4) – Wisła Can Pack Kraków (5) 72:59, po dogrywce 80:75, 72:71 (3-0)
Materiał promocyjny partnera