Przed 10. kolejką Warta i Lechia znajdowały się w strefie spadkowej, goście wyprzedzali naszego trzecioligowca ledwie o jeden punkt. Nie trzeba więc dodawać, jaką wagę mają takie pojedynki, szczególnie w domu. Myśląc o utrzymaniu, musisz je wygrywać.
W pierwszej części wydawało się, że gorzowianie sobie poradzą, wreszcie odniosą drugie w sezonie zwycięstwo i nieco dźwigną się w górę tabeli. Byliśmy przy piłce, stwarzaliśmy okazje, a rywale skupili się na defensywie.
Zawodnicy z Dzierżoniowa zostawili po sobie fajne wrażenie w środku tygodnia, gdzie w meczu Pucharu Polski na szczeblu centralnym przegrali z liderem ekstraklasy Jagiellonią Białystok zaledwie 0:1. Czyżby tam dali z siebie za wiele? Po przerwie w Gorzowie zaczęli jednak dochodzić do głosu i widzieliśmy, że warciarze też pamiętają 120 minut na boisku, w czasie których wyeliminowali Meprozet Stare Kurowo w okręgowym PP. Jeśli powiemy, że nasz bramkarz Witalij Czyżykow dwa razy okazał się górą w sytuacjach „sam na sam”, gdy Lechia bardzo groźnie nas skontrowała, to ten punkt zaczniemy bardziej szanować, choć on niewiele zmienia w aktualnej sytuacji jednej i drugiej drużyny.
– Zdaję sobie sprawę, ile punktów nam uciekło, ale mimo to nie mam zamiaru panikować, bo do bezpiecznych miejsc w tabeli strata dalej nie jest duża. Drugi mecz z rzędu u siebie bezbramkowo remisujemy, ale dążymy do zwycięstwa, stwarzamy sobie sytuacje. Uderzenie Filipa Wiśniewskiego spadło na poprzeczce, centymetry i bylibyśmy szczęśliwi. Wierzę, że w końcu już nic nam nie będzie brakować do strzelania goli, byle zespół był dalej konsekwentny – podsumował trener Warty Mateusz Konefał.
WARTA GORZÓW – LECHIA DZIERŻONIÓW 0:0
WARTA: Czyżykow – Gołdyn (16. min Majerczyk), Siwiński, Żeliszewski, Kaczmarczyk – Szałas, Wiśniewski, Duchowski (46. min Ufir), Grzywaczewski (75. min Kolasa), Posmyk – Zakrzewski.
Po dotychczas jedynej wygranej w tym sezonie nad Ruchem Radzionków (2:1) w kolejnych pięciu spotkaniach stilonowcy stracili aż 20 goli, nie wiedzieli, co to mecz bez straty bramki. Aż do dzisiaj, choć przecież do Gorzowa przyjechał wicelider trzeciej grupy, gorszy tylko od Górnika Polkowice.
Trener niebiesko-białych Kamil Michniewicz nie rozdzierał szat, bo wiedzieliśmy, w jakich okolicznościach ten zespół był budowany. Głowił się, co zmienić, aby tej jesieni jeszcze zgromadzić parę punkcików, zimą mocno popracować i decydujący atak o utrzymanie wyprowadzić wiosną.
Maksymalne wykorzystanie tego, co masz, i najpierw przypilnowanie wszystkiego w tyłach – taka taktyka zaczęła przyświecać Stilonowi. Jak się uda ukąsić w jakiejś kontrze, to świetnie. Pojedynek z rezerwami Zagłębia idealnie ułożył nam się właśnie według tego planu. 18-latek Sebastian Jarosz, pozyskany latem z Poznania, po wypadzie w 7. minucie zdobył gola. Jak się okazało, tego złotego. Goście z pewnością mieli optyczną przewagę, ale nie byli w stanie skrzywdzić tym razem mądrze broniących się gorzowian. Stilonowcy mają w garści niezwykle cenne 3 pkt i znów większą nadzieję na nieco lepsze jutro.
- Nie wstydzę się, że tak to rozegraliśmy. Po golu cofnęliśmy się, aby bronić wyniku, bo wiedzieliśmy jaką rywal ma jakość. To dało nam nagrodę w postaci bezcennych punktów, mam nadzieję, że nie ostatnich w tej rundzie - podsumował trener Michniewicz.
STILON GORZÓW – ZAGŁĘBIE II LUBIN 1:0 (1:0)
BRAMKI: Jarosz (7.)
STILON: Skrzyński – Taranenko (75. min Drame), Kaczmarczyk, Nidecki, Łaźniowski – Jarosz (69. min Kunowski), Maliszewski, Świtaj (61. min Pakuła), Bednarski, Pietrakowski – Okuszko (64. min Chyrek).
WYNIKI Z 10. KOLEJKI:
STILON GORZÓW – Zagłębie II Lubin 1:0, WARTA GORZÓW – Lechia Dzierżoniów 0:0, Pniówek Pawłowice Śląskie – Stal Brzeg 1:1, Rekord Bielsko-Biała – Ślęza Wrocław 1:1, Foto Higiena Gać – Ruch Zdzieszowice 2:1, Piast Żmigród – Górnik Polkowice 3:2, Agroplon Głuszyna – Ruch Radzionków 0:2.
Zwycięzca awansuje do drugiej ligi, co najmniej trzy ostatnie zespoły spadną do czwartej ligi.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera