Niedziela, samo południe, wreszcie wypełniony stadion piłkarski przy Olimpijskiej, te charakterystyczne głosy z trybun, gdy stilonowcy dochodzili do korzystnych sytuacji. Futbolowa atmosfera – przynajmniej w pierwszej połowie – jak za dobrych, gorzowskich lat tej dyscypliny. Teraz tylko potrzebowaliśmy udanego meczu gospodarzy, aby ci fani, którzy wybrali się na mecz, bo to były derby z Falubazem Zielona Góra i chcieli obejrzeć fajne, piłkarskie widowisko, wrócili też na trzecią ligę również w innych terminach.
W porównaniu z ostatnim, remisowym wyjazdem do Pawłowic Śląskich, w Stilonie zaszły dwie zmiany. Na ławce został młody napastnik Jędrzej Drame (tą decyzją byliśmy trochę zaskoczeni) oraz w ostatniej chwili Łukasz Zakrzewski, który na rozgrzewce zgłosił problemy z kostką. Za nich zagrali kapitan drużyny Łukasz Maliszewski oraz Patryk Jakubowski. Ten drugi miał zacząć derby na rezerwie. W napadzie Stilonu od początku zobaczyliśmy zatem dwóch nominalnych pomocników – Bartosza Flisa i ustawionego tuż za nim Rafała Świtaja. – Jędrek miał wejść na podmęczonych rywali i może nawet wygrać nam ten mecz, niestety w pierwszej części niewiele zrobiliśmy, aby Falubaz zmęczyć – przyznał trener Stilonu Adam Gołubowski.
Drame faktycznie pojawił się na boisku w drugiej części i zapewnił gospodarzom remis a nie zwycięstwo, ale po kolei.
Nie ukrywający swoich problemów organizacyjnych, marzący w tym sezonie tylko o utrzymaniu zielonogórzanie, którzy cztery ostatnie, trzecioligowe spotkania przegrali, od początku dzisiejszego pojedynku przede wszystkim myśleli o zabezpieczeniu własnej bramki. Więcej zaczęło się dziać po pół godzinie gry i pierwszą świetną okazję miał właśnie Falubaz. Po strzale głową kapitana gości Alberta Cipiora, świetną interwencją popisał się bramkarz niebiesko-białych Krystian Paszkowski. Chwilę później gola dla gospodarzy powinien strzelić Świtaj. Znakomicie w polu karnym wypatrzył go Damian Pawłowski, stilonowiec jednak źle trafił w piłkę i ta poleciała nad bramką Zielonej Góry. Obie strony miały jeszcze po jednej szansie tuż przed przerwą, ale po tym, co zobaczyliśmy w pierwszych 45 minutach, bezbramkowy remis nie był żadnym zaskoczeniem.
– Mecz faktycznie był najpierw nieciekawy, ale znając ofensywne możliwości Stilonu, musieliśmy je zneutralizować i z wykonania tych założeń byliśmy zadowoleni – opowiadał szkoleniowiec Falubazu Jarosław Miś. – Po przerwie było znacznie bardziej atrakcyjnie, bo pojedynek się pootwierał. Nam okazje dodały pewności. Czuliśmy, że z przechwyconej piłki możemy stworzyć coś korzystnego i faktycznie objęliśmy prowadzenie. Potem był kwadrans, w którym bramka dla gorzowian musiała paść. Ten okres przetrwaliśmy i dalej już nie było tak groźnie, a w samej końcówce zarówno jedna jak i druga strona mogła to wygrać.
Trener gości ładnie opisał to, co działo się po przerwie. Najpierw okazało się, że Falubaz ma swojego Świataja, bo Szymon Kobusiński pięknie uderzył z rzutu wolnego. Dopiero ten niespodziewany cios obudził stilonowców, którzy szybko doprowadzili do wyrównania, ale więcej dziś wykrzesać z siebie nie byli w stanie. Wydaje się, że zielonogórzanie zasłużyli na ten remis za swoją konsekwencję, a niebiesko-białym nie sprawdził się plan na ten mecz. Gorzowianie nie rzucili się na rywala od pierwszej minuty i zamiast go punktować, sami musieli odrabiać straty.
Po przerwie na trybunach pojawili się ci z Falubazu, których gdyby interesowała piłka to zostaliby piłkarzami. Jeszcze w pierwszej połowie mieliśmy pirotechniczne pokazy stilonowców, a dalej wyzwiska, policję, gaz... Tego nigdy nie będziemy popierać, na pewno niestety posypią się kary. Cóż, futbol na tym bardzo cierpi, że ciągle jest sporo takich, którzy przychodzą na stadion, aby nie tylko kulturalnie dopingować swoich ulubieńców.
W pełni podpisujemy się za to pod słowami kapitana Stilonu Łukasza Maliszewskiego: – Wynik i nasza gra w tym derbowym meczu faktycznie nie były takie jak sobie tego życzyliśmy, ale ta ilość widzów na trybunach naprawdę nas zbudowała. Musimy ze wszystkich sił walczyć, aby gorzowska piłka szła w górę i chciałbym doczekać czasów, gdzie tylu, albo jeszcze więcej kibiców będzie na naszym stadionie na każdym meczu.
STILON GORZÓW – FALUBAZ ZIELONA GÓRA 1:1 (0:0)
BRAMKI: Drame (69.) – Kobusiński (58.)
STILON: Paszkowski – Pawłowski (90. min Bednarski), K. Kaczmarczyk, Ogrodowski, Łaźniowski – Rymar (56. min Nowak), Maliszewski (68. min Dikof), Świtaj, Lisowski, Jakubowski (63. min Drame) – Flis.
FALUBAZ: Budzyński – Borys, Siebert, Górski, M. Kaczmarczyk – Kobusiński, Babij (90. min Ostrowski), Athenstadt (70. min Kochanowski), Ekwueme, Cipior (81. min Mycan) – Małecki (76. min Zawistowski).
WYNIKI Z 7. KOLEJKI:
STILON GORZÓW – Falubaz Zielona Góra 1:1, Zagłębie II Lubin – Ruch Zdzieszowice 1:1, Ślęza Wrocław – Piast Żmigród 0:4, Skra Częstochowa – Pniówek Pawłowice Śląskie 1:0, Polonia Głubczyce – Górnik II Zabrze 0:1, Stal Bielsko-Biała – Lechia Dzierżoniów 2:1, Miedź II Legnica – Stal Brzeg 0:1, Rekord Bielsko-Biała – KS Polkowice 1:1.
Zwycięzca rozgrywek awansuje do drugiej ligi. Trzy ostatnie drużyny spadną do czwartej ligi.
LIGOWI STRZELCY ZE STILONU W SEZONIE 2017/18: Rafał Świtaj – 5 bramek, Jędrzej Drame – 3, Łukasz Maliszewski – 2, Łukasz Zakrzewski – 2, Bartosz Flis – 1. Gole samobójcze – 1.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera