Przedstawiając Australijkę, nazywaliśmy ten kontrakt ryzykownym. Dla gorzowskiego klubu podwójnie, bo w całkowicie zmienionym, zagranicznym zaciągu, Alexandra Bunton miała odgrywać kluczową rolę, choć kłopoty zdrowotne to u niej niestety norma. Teraz możemy tylko mówić o jakimś szczęściu, że kolejne problemy dopadły tę zawodniczkę teraz, a nie np. w listopadzie, już w Polsce. Z drugiej strony nikomu nie życzymy takich bolesnych historii.
Po udanych występach w lidze rosyjskiej, Bunton próbowała dostać się do kadry Australii na Asia Cup. – To jest dla mnie bardzo ważny moment, jeszcze jeden powrót do kadry po trudnym dla mnie okresie, pełnym kontuzji i operacji – opowiadała koszykarka po otrzymaniu powołania. – Nastawiona jestem bardzo optymistycznie, bo widzę jak moje kolana i ciało zniosły ten rok w Europie. Przez kontuzje ominął mnie w przeszłości występ na igrzyskach. Może jeszcze nie wszystko stracone. Najważniejsze, abym na zawsze odgoniła zdrowotne demony.
Nie udało się, koszykarka wcześniej opuściła zgrupowanie. – Historia znów się powtarza, jestem tym po prostu zdruzgotana – mówiła Alex dla australijskich mediów.
Widać, że to pozytywnie nastawiona osoba, bo mimo trudnej sytuacji, szukała pozytywów. – Uważam, że podjęłam właściwą decyzję, gdy odezwały się bóle musiałam być ostrożna – opowiadała Bunton. – Ten uraz kolana nie jest poważny, liczę na dobrą rehabilitację. W Polsce mam być we wrześniu. Liczę, że tam się pojawię i w całości wypełnię swój kontrakt. Wierzę, że te wszystkie doświadczenia pozwolą mi wrócić lepszą i silniejszą.
Gorzowianie rozmawiają jednak z menadżerem Australijki i szukają nowej, mocnej koszykarki pod kosz. W sierpniu to nie będzie już łatwa sprawa. Chyba, że będzie nas stać na kogoś z WNBA, ale to może wiązać się z późniejszym przylotem do naszej ligi. Czekanie na Bunton i zaufanie jej na resztę rozgrywek, patrząc jak to ma być ważny gracz dla AZS AJP, wydaje się opcją bardzo ryzykowną, wręcz nie do przyjęcia.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera