Barbara Rosołowska pracuje w szpitalu w Gorzowie od ponad ośmiu lat. Jest położną na oddziale pediatrycznym. Ma z lecznicą umowę cywilno-prawną. Przekonuje, że musiała założyć działalność, by w ogóle dostać tam pracę. W tym czasie dwa razy bezskutecznie wnioskowała o zmianę umowy – chciała pracować na etacie.
– Od ośmiu lat miałam tylko 15 dni urlopu – mówi 54-latka. Uważa, że formalnie wykonuje wszystkie obowiązki etatowego pracownika, a ma umowę, które nie jest dla niej korzystna.
Rosołowska poszła więc ze sprawą do sądu pracy. We styczniu, po trwającym blisko rok procesie, gorzowski sąd rejonowy wydał wyrok – oddalił powództwo położnej. – W analizowanym stosunku prawnym występowały tylko niektóre z cech stosunku pracy. Fakt, że powódka wykonywała taką samą pracę, nie oznacza wcale, że wykonywała ją na takich samych zasadach, przy tożsamym statusie jak osoby zatrudnione na umowę o pracę – argumentował wtedy sąd.
Położna uznała ten wyrok za krzywdzący i odwołała się do sądu drugiej instancji.
W czwartek zapadł prawomocny wyrok – znów niekorzystny dla Rosołowskiej. Apelację oddalono.
– Sąd pierwszej instancji przeprowadził obszerne postępowanie, dokonał trafnych ustaleń i wyjaśnił wszystkie istotne okoliczności mające wpływ na rozstrzygnięcie tej sprawy. Sąd Okręgowy nie znalazł podstaw do uwzględnienia zarzutów zawartych w apelacji – powiedziała sędzia Ewa Michalska z Sądu Okręgowego w Gorzowie Wielkopolskim.
– Powódka nie wykazała, że została zmuszona do zawarcia takiej, a nie innej umowy o pracę. Do konkursu przystąpiła świadomie i dobrowolnie. A później nie było przeszkód, by powódka wypowiedziała warunki umowy. Powódka przyznała, że była pod wpływem przymusu ekonomicznego. Należy zwrócić uwagę na to, że pracownik starający się o zawarcie umowy o pracę zawsze działa pod wpływem pewnego przymusu ekonomicznego. Powódka nie wykazała też, aby nie mogła znaleźć zatrudnienia w innych placówkach – argumentowała sędzia Michalska.
– Ten wyrok jest bardzo niesprawiedliwy. Jestem zbulwersowana taką postawą sądu – komentuje Barbara Rosołowska. – Umowa o pracę jest dla mnie podstawowym prawem obywatela i pracownika. Pracownicy w supermarketach, fabrykach czy firmach prywatnych mają umowy o pracę, a ja w szpitalu – opiekując się chorymi ludźmi – pracuję w nadgodzinach, na wysokich obrotach i bez urlopu – podkreśla położna.
Mówi wprost: to bardzo zły wyrok dla pracowników szpitala. – Ludzie pracują tam na niewolniczych umowach. A teraz szpital dostał zielone światło na zatrudnianie w ramach takich umów. Ludzie są zmęczeni i mogą popełniać błędy. A powinni być wypoczęci, dobrze wynagrodzony, z zabezpieczeniem socjalnym – zaznacza Rosołowska.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze