I nie chodzi tu wcale o „międzynarodowe epizody” i – delikatnie rzecz ujmując – barwną przeszłość tego lekarza, którą „odkryli” właśnie dziennikarze ze średniej wielkości miasta nad Wartą. Przeszłość H. (a wcześniej Lindy A. i Zbigniewa P.) dyrektor Szmit zna od połowy 2015 r. Przyniosłem mu wtedy wydruki artykułów autorstwa Katarzyny Surmiak-Domańskiej: „Poszukiwany, poszukiwana” z Wysokich Obcasów, a także tekst „Cała doktor Linda!” z Dużego Formatu. Oba z... 2005 roku.
Andrzej Szmit zrobił wielkie oczy – pamiętam to jak dziś. Wtedy (dwa miesiące po zatrudnieniu H. w ambulatorium nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej) uznał jednak, że nowej lekarce trzeba dać szansę.
Rozumiem: fakt, że pani H. parę dekad temu była Zbigniewem (przeszła operację zmiany płci) może rozgrzewać głowy małomiasteczkowej publiki. Choć nie miała takich uprawnień, w Nowej Zelandii przed laty podawała się za psychiatrę. To bulwersuje, ale pamiętajmy, że formalnie ten kraj nigdy nie wystąpił o ekstradycję kobiety, bo nie ma tam postawionych żadnych zarzutów. H. pracowała też w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach niedaleko Warszawy. I reakcja (żadna) tamtej placówki, opisana zresztą w „Wyborczej”, może szokować.
Do Gorzowa niespełna 70-letnia kobieta przyjechała przed dwoma laty już jako lekarka interny, czyli zgodnie ze specjalizacją, którą ukończyła na Akademii Medycznej w Lublinie. Nie było więc – i tu zgodzę się z doktorem Szmitem – podstaw, by z jej usług rezygnować. Lekarze generalnie nie garną się do pracy w ambulatorium nocnym, a H. była chętna, brała mnóstwo dyżurów.
Są lepsi i gorsi budowlańcy, są lepsi i gorsi dziennikarze, są wreszcie lepsi i gorsi lekarze. Większość z Polaków pewnie powie, że napisze lepszy artykuł, że lepiej pomaluje sufit, że samemu lepiej wybierze sobie lek, który mu pomoże.
Wpisy o błędnych – zdaniem pacjentów – decyzjach doktor H. pojawiały się na różnych forach, m.in. na Facebooku, już od kilku miesięcy. Ludzie mówili, że lekarka ma dziwny sposób bycia itp. To były jednak głównie odczucia. Teraz do dyrektora pogotowia trafiło już 10 oficjalnych skarg od pacjentów, z imienia i nazwiska. Słusznie Andrzej Szmit wszczął postępowanie wyjaśniające, które niebawem może się zamienić w postępowanie dyscyplinarne.
Na jaw wychodzą bowiem sprawy poważne. U jednego z pacjentów H. miała zdiagnozować problemy z kręgosłupem, tymczasem mężczyzna miał już wtedy ostrą niewydolność nerek, zmarł kilkadziesiąt godzin później... Od kilku dni głośno jest o tym, że u małego dziecka H. nie rozpoznała zapalenia płuc, potrzebna była pilna wizyta w szpitalu, w ostatniej chwili udało się dziecko uratować przed sepsą.
To są sprawy, których dyrektor Szmit nie może zbagatelizować. Powinien podjąć męską decyzję. Choć niewykluczone, że wcześniej męską decyzją podejmie doktor H. I zrezygnuje. Jak to robiła wcześniej, gdy zaczęły się nią interesować media.
PS
W drugiej połowie stycznia lekarka została zawieszona w obowiązkach służbowych, do czasu wyjaśnienia sprawy. W dniu 24 stycznia pogotowie rozwiązało umowę z doktor H. Powodem były skargi pacjentów.
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze