Gorzów i dziennikarze "Wyborczej" bliżej Ciebie - znajdź nas na Facebooku i gorzow.wyborcza.pl!
U Zmarzlików święta Bożego Narodzenia mają swój tradycyjny scenariusz. - Jak co roku, będziemy je spędzać w rodzinnym domu. Mama z babcią na pewno się wykażą, więc nie będziemy im za bardzo przeszkadzać. Ale jeśli będą potrzebować pomocy, to na pewno mogą na nas liczyć. Pod choinką chętnie znalazłbym... szybki silnik. To jest dla mnie najważniejsze. I zdrowie, żeby dopisywało - powiedział Bartosz.
A co będzie najważniejsze w 2017 roku? W Grand Prix Zmarzlik będzie bronił brązowego medalu, bo w wymarzonym, debiutanckim sezonie przegrał tylko z Gregiem Hancockiem i Taiem Woffindenem. - Znowu zamierzam podejść do tego na luzie, bo to zdało egzamin w 2016 roku - opowiadał młody, polski zawodnik. - Plan minimum jest taki, aby spokojnie utrzymać się w pierwszej ósemce. Każdy wynik ponad ten stan będzie sukcesem. Nie da się co roku zdobywać medali. Zresztą przyszłoroczny cykl zapowiada się wyjątkowo interesująco. Dojdą w końcu Patryk Dudek, Emil Sajfutdinow i Martin Vaculik. Przecież każdy z tych zawodników jest w stanie zdobyć medal. Sam też spełniony na pewno nie jestem. Z każdym rokiem, miesiącem chcę robić małe kroczki w mojej karierze.
W Gorzowie ze Stalą stanie w lidze w obronie złota. Czy to jest w ogóle możliwe, aby rok po roku tytuł mistrza Polski trafił do tej samej drużyny? - Chciałbym, ale to bardzo skomplikowane zadanie - przyznał Zmarzlik. - Mamy świadomość, że wszyscy jeszcze bardziej będą się na nas mobilizować, bo pokonać mistrza to dobrze smakuje. Początek sezonu pokaże w jakim jesteśmy miejscu. To będzie szczególny rok dla Stal i dla mnie w lidze, bo wiadomo, że nie będę mógł już jeździć na pozycjach seniorskich. Najważniejsze, aby awansować do fazy play-off, a potem walka rozpocznie się od nowa. Myślę jednak, że przełamiemy fatum mistrzów i przynajmniej powalczymy o złoto.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera