W sobotni poranek w dalekiej Australii o godzinie dziesiątej czasu polskiego rozpocznie się ostatni w tym roku turniej żużlowego cyklu Grand Prix. To może być historyczny dzień dla kibiców Stali Gorzów, bo szansę na medal ma nasz 21-letni wychowanek Bartosz Zmarzlik.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Gorzów i dziennikarze "Wyborczej" bliżej Ciebie - znajdź nas na Facebooku i gorzow.wyborcza.pl!

W barwach Stali sześć lat temu po drugie złoto w historii polskiego żużla, a wcześniej także po srebro i brąz, sięgał Tomasz Gollob. W 2014 roku wicemistrzem świata został nasz zawodnik Krzysztof Kasprzak. Pamiętamy też, jak w 1992 roku, nazajutrz po zwycięstwie w jednodniowym finale IMŚ we Wrocławiu, jak króla witaliśmy Brytyjczyka Gary'ego Havelocka, wtedy też stalowca. Dosłownie jak króla, bo w czasie prezentacji był wożony po torze na specjalnie przygotowanym tronie.

Dla kibica najcenniejsze są jednak te żużlowe trofea, po które sięgają gorzowscy wychowankowie. Tych w indywidualnym światowym czempionacie nie mieliśmy za wiele. Do tej pory w kolekcji Stal ma brązowe krążki Edwarda Jancarza (1968 rok) oraz Zenona Plecha (1973). Ten drugi ma w kolekcji również srebro - sięgał po nie w 1979 r. już jako zawodnik Wybrzeża Gdańsk.

W sobotę w ślady wielkich mistrzów ze Stali Gorzów spróbuje pójść Bartosz Zmarzlik. Do tej pory jako junior, na podium IMŚ stanął jedynie w 2009 r. Rosjanin Emil Sajfutdinow - zabrał brąz.

- Bartek wszedł do Grand Prix przebojem, ściga się tam bez żadnych kompleksów, a pomagają mu w tym już naprawdę duże umiejętności i panowanie nad motocyklem - mówił Piotr Świst, inny mistrz ze Stali, bez sukcesów w IMŚ, który niedawno, po 32 latach startów, postanowił zakończyć karierę. Wcześniej symboliczny plastron (otrzymał go w 1986 r. od Jancarza) przekazał właśnie Zmarzlikowi. - Nie jest dla mnie żadnym zaskoczeniem, że już w pierwszym sezonie w tak mocnej stawce ten młody chłopak jest tak wysoko. Życzę mu przede wszystkim zdrowia i łutu sportowego szczęścia, które mi parę razy zabrakło. Dla mnie Zmarzlik to przyszły mistrz świata, złoto to tylko kwestia czasu. Na razie niech przywiezie z Melbourne pierwsze podium. To wielka sprawa. Z doświadczenia wiem, że takich szans nie wolno wypuszczać z rąk.

Już na początku sobotnich zmagań po czwarte złoto w karierze powinien sięgnąć 46-letni Amerykanin Greg Hancock. Kto z nim na podium? Do drugiego Jasona Doyle'a Zmarzlik ma 10 pkt straty, ale Australijczyk jest kontuzjowany i w domu nie pojedzie. Aktualnie trzeci Tai Woffinden wyprzedza Bartka o 2 pkt. Stalowiec ma 4 pkt przewagi nad Chrisem Holderem, który cały czas też ma chrapkę na jeden z medali.

Kluczem do wspięcia się na podium jest awans do półfinału i zdobycie kilkunastu punktów. Zmarzlika stać na to. W dotychczasowych dziesięciu turniejach tylko dwa razy uzbierał poniżej 10 pkt. Co może być też atutem Bartka? Jego podejście do tego, co może się zaraz wydarzyć. Choć nie wierzymy, że tym razem emocje nie będą większe niż zwykle. - Dobrze, że będę daleko od domu, to i głowa powinna być całkowicie spokojna - mówił Zmarzlik przed wylotem do Australii. - Kolejny raz powtórzę, że startów w Grand Prix pod względem wymagań nie można porównać do żadnych innych zawodów. Tu jest zdecydowanie najtrudniej, a ja jestem debiutantem. Ciągle zdobywam doświadczenia i tak samo będzie w Melbourne. Medal? Chciałem czołowej ósemki, awansu do GP 2017 i to mam. Bardzo mnie nakręca, że wszędzie tylu fanów wspiera Polaków, dopinguje nas. W sobotę przy śniadaniu jeszcze raz ściśnijcie mocno kciuki, a ja pokażę, co w tej chwili umiem. Co z tego wyjdzie? Nie mam pojęcia i nie będę gdybał, bo tego nie cierpię.

Zmarzlik wylosował pola startowe dla numeru jedenastego, rozpocznie zawody z pól bliżej krawężnika. W ubiegłym roku z tym numerem jechał Doyle. Dotarł do wielkiego finału, tam zajął czwarte miejsce. Uzbierał 11 pkt. Gdyby Bartek to powtórzył, byłoby naprawdę pięknie - wybuchowa sobota nie tylko w Australii, ale także w Gorzowie... Studio prosto z Melbourne rozpocznie się punktualnie o godz. 9.30 w Canal+.

LISTA STARTOWA TURNIEJU GP W MELBOURNE:

1. Matej Zagar (Słowenia, numer na plastronie 55), 2. Peter Kildemand (Dania, 25), 3. Tai Woffinden (Wielka Brytania, 108), 4. Andreas Jonsson (Szwecja, 100), 5. Maciej Janowski (Polska, 71), 6. Chris Holder (Australia, 23), 7. Michael Jepsen Jensen (Dania, 52), 8. Brady Kurtz (Australia, 16), 9. Niels Kristian Iversen (Dania, 88), 10. Chris Harris (Wielka Brytania, 37), 11. Bartosz Zmarzlik (Polska, 95), 12. Sam Masters (Australia, 17), 13. Piotr Pawlicki (Polska, 777), 14. Antonio Lindback (Szwecja, 85), 15. Fredrik Lindgren (Szwecja, 66), 16. Greg Hancock (USA, 45). Rezerwowi: 17. Max Fricke (Australia, 18), 18. Jack Holder (Australia, 19).

KLASYFIKACJA PRZEJŚCIOWA GP 2016: 1. Hancock - 134, 2. Doyle - 123, 3. Woffinden - 115, 4. Zmarzlik - 113, 5. Holder - 109, 6. Pawlicki - 91, 7. Janowski - 85, 8. Lindgren - 82, 9. Iversen - 79, 10. Zagar - 79, 11. Lindback - 79, 12. Kildemand - 64, 13. Pedersen - 62, 14. Jonsson - 46, 15. Harris - 36, 16. Jensen - 21.

GRAND PRIX 2016:

22 października - GP Australii, Melbourne.

Zmarzlik już tylko dwa punkty od medalu w Grand Prix! Na toruńskiej Motoarenie był trzeci, wygrał "Puk" Iversen [ZDJĘCIA]

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Jarosław Kurski poleca
Więcej