Gorzów i dziennikarze "Wyborczej" bliżej Ciebie - znajdź nas na Facebooku i gorzow.wyborcza.pl!
Po trzech spotkaniach (jednym w domu i dwóch na wyjeździe), w których beniaminek pierwszej ligi wszystkich wyłącznie zaskakiwał i wycisnął z tych starć aż 5 pkt, serię gier rozgrywanych w halach rywali kończyliśmy w Lesznie. Po Płocku (wygrana 31:25) i Olsztynie (remis 22:22), tym razem odwiedziliśmy przyjemną, szkolną salę, gdzie swoje mecze rozgrywa Real Astromal (do tej pory zwycięstwo i dwie przegrane). Awansując na zaplecze elity nareszcie znów zaczęliśmy oglądać pojedynki piłki ręcznej, na które z ręką na sercu można zapraszać kibiców, bo naprawdę jest na co popatrzeć. Mamy nadzieję, że większe, nowoczesne hale "zaatakujemy" za kilka lat, gdy taka powstanie w Gorzowie i wtedy bez wstydu będziemy mogli rozpocząć swoją prawdziwą batalię o ekstraklasę.
- Choć zaczęliśmy naprawdę nieźle i te wyniki to sukces chłopaków, którzy zdecydowali się walczyć dla Stali, to w hierarchii dla mnie nic się nie zmienia - powiedział przed kolejnym wyjazdem Dariusz Molski, trener gorzowian. - To my dalej jesteśmy jednym z nowych w tej lidze, a Leszno faworytem. Ci, którzy śledzą występy tego rywala, wiedzą o jego atutach, o przede wszystkim twardej obronie, gdzie dla tej ekipy wszystko co dobre się zaczyna. Tam musimy być gotowi na wszystko, aby także na tym trudnym boisku mocno powalczyć.
W 8. minucie mieliśmy 4:1 dla leszczynian. Jeśli broniliśmy jeszcze nieźle, to na starcie tego spotkania zupełnie nie było naszego ataku. Aż cztery proste straty, to musiało się zemścić. Na jednego gola zbliżyliśmy się do gospodarzy w 11. min, po dwóch trafieniach Adriana Turkowskiego (5:4 dla rywali). Dominik Droździk nie trafił z rzut karnego, ale szczęśliwie złapał piłkę i dobitki na remis już nie zmarnował. Karnego dostaliśmy po ładnej wymianie piłki przez naszych skrzydłowych - Mateusza Stupińskiego i Aleksandra Kryszenia. W końcu faulowany był ten drugi.
Zespół z Leszna objął jeszcze prowadzenie 6:5, ale do końca pierwszej części nie miał już łatwo. Naprawdę miło było popatrzeć jak Stal uczy się rywala, coraz lepiej wyczuwa najgroźniejsze momenty jego zagrywek w ofensywie. Do tego pięknie jak zwykle swoje dokładał między słupkami Cezary Marciniak. Gorzowianie prowadzili 8:6 i 10:7, coraz więcej wkładu w to prowadzenie mieli nasi rezerwowi. Ostatecznie te 30 minut wygraliśmy 11:9. Olek Kryszeń trafił dla nas w samej końcówce, ale sędziowie słusznie uznali, że ta bramka padła już po regulaminowym czasie gry.
Powiedzielibyśmy, że drugą połowę rozpoczęliśmy porywająco, gdyby Mariusz Smolarek drugi raz w tym spotkaniu trafił z rzutu karnego (tym razem rzucił w bramkarza), a Oskar Serpina nie pomylił się w kontrze i do tego zaraz nie dostał kary. My się myliliśmy i padł dziesiąty gol dla Leszna. Zastój był jednak chwilowy, dwa razy z koła bramki zdobyli Droździk oraz Serpina, a po finezyjnym przyspieszeniu akcji w ataku pozycyjnym, w 36. min na 14:10 wyprowadził Stal Gębala.
W tej lidze nic nie ma za darmo, szczególnie w hali rywala. Naprawdę głośno zrobiło się na trybunach w 41. min, gdy gospodarze strzelili po kontrataku kontaktowego gola numer 13. Te minuty to przede wszystkim pomyłki rzutowe stalowców (Bartosz Starzyński i dwa razy Gębala). Trener Molski w końcu poprosił o czas, aby przez 60 sekund spróbować wyrwać swoich zawodników z tego kryzysu. Zachęcał do spokojniejszej gry.
Gwizdy w czasie naszych akcji i doping, przy udanych zagraniach rywali - tak już było do końca tego spotkania. Skrzydłowy Leszna trafił w słupek, a po drugiej stronie boiska na karkołomny rzut z 9 metrów zdecydował się Seweryn Gryszka i trafił na 15:13!
Jedna, druga, trzecia nieudana akcja z obu stron. To wynik naprawdę zażartej walki obu drużyn. Zawodnicy kilka razy muszą korzystać z pomocy lekarza, często w tej fazie pojedynku nie grają w komplecie, a i przydawał się mop do wycierania boiska, bo nikt tu się nie oszczędzał. Real znów nas dopadł, wyrównał na 15:15. Stalowcy fajnie rozegrali piłkę na lewe skrzydło, ale tam pomylił się Mateusz Stupiński. Za to padają bramki dla rywali na 16:15 i 17:16. Tym razem to my gonimy i trafił z drugiej linii Gębala! A na 18:18 Turkowski, który rewelacyjnie przeczytał obronę leszczynian i musiał wykorzystać sytuację sam na sam z szóstego metra.
W decydujących dziesięciu minutach po naszej stronie widzieliśmy na boisku 19-latków, obu braci Smolarków - Marcina na środku rozegrania, a Mariusza na skrzydle. Także w bramce stanął 21-latek Krzysztof Nowicki. Było trudno, bo przegrywaliśmy już 19:21, ale właśnie wtedy trafił jeden z braci bliźniaków (Marcin), który pięknie prześliznął się tuż pod bramkę Leszna. Wyłuskaliśmy też piłkę w obronie i ponownie wyrównał Gębala!
Dalej pięknie interweniował Nowicki, przeciwnicy złapali karę dwóch minut, a na 22:21 z prawego skrzydła technicznym rzutem trafił Kryszeń! Na 22 sekundy przed końcem Olek miał jeszcze piłkę meczową. Ależ koledzy wyczyścili mu jego strefę boiska. Tym razem jednak nasz skrzydłowy trafił w bramkarza...
Real poprosił o czas, a po nim wyszedł na boisku w siedmiu w ataku, bez bramkarza. Ostatnie sześć sekund bronimy w czterech, bo dwóch naszych graczy powędrowało na ławkę kar. Na 22:22 trafił z lewego skrzydła Władysław Makowiejew. Remisujemy w dramatycznych okolicznościach, identycznym wynikiem jak tydzień temu w Olsztynie, mamy kolejny punkt. Brawo panowie za kolejny, bardzo dobry mecz i wyjazdową zdobycz!
REAL ASTROMAL LESZNO - STAL GORZÓW 22:22 (9:11)
STAL: Marciniak, Nowicki - Gębala 7, Kryszeń 4, Turkowski 3, Droździk 2, Gryszka 2, Serpina 1, Stupiński 1, Mariusz Smolarek 1, Marcin Smolarek 1, Kłak, Starzyński, Bekisz.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny