Gorzów i dziennikarze "Wyborczej" bliżej Ciebie - znajdź nas na Facebooku i gorzow.wyborcza.pl!
Mecz rozpoczęła zmieniona po awansie Stal, ale zmieniona zdecydowanie w mądry sposób. Na boisku po naszej stronie nie widzieliśmy tęskniących za formą weteranów z różnych stron kraju, którzy w Gorzowie chcieliby jeszcze sobie pograć, a głównie głodnych, młodych. Takich, którzy mogą tutaj coś razem zbudować. O braciach bliźniakach z rocznika 1997 Mariuszu i Marcinie Smolarkach, mistrzach Polski juniorów w barwach Płocka, którzy doszli do nas właśnie z Wisły, trener Dariusz Molski mówi: - To są moje młode pitbulle. Nie grzeszą warunkami fizycznymi, ale niejednego zaskoczą, bo nadrabiają to sercem i zaangażowaniem. Taka jest ta drużyna. Złożona z chłopaków nieustępliwych, którzy w tej twardej dyscyplinie chcą jeszcze sporo zdziałać.
Rewelacyjny w bramce Czarek Marciniak (również wychowanek Płocka) ma 23 lata, a broniący dwa rzuty karne i stojący między słupkami w ostatnich 20. minutach tego spotkania Krzysztof Nowicki - nasz chłopak z Gorzowa - jest jeszcze o dwie wiosny młodszy. Znakomity był także w tym pojedynku 19-latek Adrian Turkowski (też pozyskany z Płocka), tyrający w ataku i obronie właściwie bez zmiany. Odpowiedzialność za zdobywanie goli brał także na siebie 24-letni bombardier Stanisław Gębala (wracający do domu trener Molski zabrał go ze sobą z Elbląga). Czy jednak tak naprawdę komukolwiek z gorzowian można dziś czegokolwiek odmówić? Walczyła drużyna, wygrała drużyna. Naprawdę fajnie to się oglądało. Tu już żaden rywal nie przyjedzie w pięciu graczy z kierowcą. I bardzo dobrze. O jednostronnych mękach w słabej drugiej lidze zapomnieliśmy w jedno pierwszoligowe popołudnie. - Doświadczony pierwszoligowiec, który teraz jeszcze się wzmocnił, cały czas stawiał się, starał się gonić i był blisko - opowiadał obrotowy Oskar Serpina, nasz wychowanek, który po awansie Stali wrócił do domu. - My jednak nie daliśmy się, zagraliśmy całym serduchem, przełamaliśmy słabszy moment i mamy to, o czym marzyliśmy, czyli komplet punktów na początek sezonu. Może trochę staramy się oszukać, mamy marzenia nieco na wyrost, ale znamy swoją wartość i na kolejny, trudny wyjazd do Płocka pojedziemy powalczyć o pewnie jeszcze bardziej niespodziewany sukces.
W pierwszej połowie szło nam łatwiej, wygrywaliśmy nawet siedmioma bramkami. W drugiej było już tylko 18:16 dla Stali. Wtedy przed polem bramkowym Kościerzyny ważną piłkę zebrał i dobił wspomniany wyżej Serpina, a po chwili gola z kontry rzucił Mateusz Stupiński. Na dobre oderwaliśmy się od Sokoła i wiedzieliśmy, że beniaminek tego meczu już nie odda. - Takie mecze, gdy broni się na 20, 23 bramki trzeba wygrywać - podsumował trener Molski. - Po przerwie mieliśmy bardzo duży problem z atakiem, rzuciliśmy 11 goli. Mało. Mając jednak tak niewiele możliwości zmian z tyłu, gdzieś trochę zdrowia musiało nam uciec, a nie mogłem skorzystać z Seweryna Gryszki, który ciągle nie został do Stali potwierdzony. Końcówkę moi młodzi zawodnicy rozegrali po królewsku. Nie sztuką jest wygrywać jak idzie, a właśnie, gdy musimy poradzić sobie z kłopotami. Taka wygrana, w takim wymiarze, jest dla mnie niespodzianką. Trzeba się cieszyć z tych punktów na otwarcie ligi, tym bardziej, że teraz mamy w planie trzy ciężkie wyjazdy.
Za tydzień gramy z rezerwami Wisły w Płocku, a potem jedziemy do Olsztyna. Poprosiliśmy o zamianę gospodarza w 3. kolejce ze względu na mecz o medal - najpewniej złoty - żużlowców Stali. Trzymeczową serię ligowych spotkań w halach rywali zakończymy w Lesznie.
STAL GORZÓW - SOKÓŁ BROWAR KOŚCIERZYNA 25:20 (14:8)
STAL: Marciniak, Nowicki - Turkowski 5, Stupiński 5, Serpina 4, Gębala 4, Marcin Smolarek 2, Mariusz Smolarek 2, Kłak 2, Kryszeń 1, Droździk, Bekisz, Śramkiewicz.
WYNIKI Z 1. KOLEJKI:
Stal Gorzów - Sokół Browar Kościerzyna 25:20, MKS Wieluń - Spójnia Gdynia 20:24, Mazur Sierpc - Nielba Wągrowiec 30:33, SMS ZPRP Gdańsk - Real Astromal Leszno 33:27, Pomezania Malbork - Wisła II Płock 27:22. Mecze Śląsk Wrocław - Warmia Traveland Olsztyn i GKS Żukowo - Grunwald Poznań odbędą się w niedzielę.
Dariusz Molski: Może i mogłem mieć miód, ale wyzwanie w domu zawsze jest najważniejsze
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny