Pierwszy raz na obozie kadry spotkaliśmy się zimą w ośrodku przygotowań olimpijskich w Oliwie, w 1972, albo w 73 roku. Przyjechał wtedy taki szczuplutki chłopaczek z długimi włosami, w sweterku i z siatką plecioną na zakupy w ręce. Tam miał wszystkie rzeczy, które były potrzebne na obóz. Na ćwiczeniach okazało się, że nie potrafi się też ani raz podciągnąć na drążku. Później okazało się jednak, że na żużlu jeździ bardzo dobrze. Można przy tej okazji wysnuć teorię, że do jazdy na żużlu nie potrzeba wielkiej siły. Jurek miał styl jazdy luźny, ekonomiczny. On nie walczył z motocyklem, tylko jechał i kierował. Był elastyczny. Jemu ta siła nawet nie była potrzebna, bez niej doskonale dawał sobie radę.
W Polsce był bardzo dobry w lidze, ale nie miał szczęścia zostać mistrzem Polski indywidualnie. Był taki finał w 1976 roku w Gorzowie, gdzie o tym, że stracił złoto zaważył jeden bieg. Jechał z Edkiem Jancarzem i Zdzisławem Dobruckim. Jakby wygrał to miałby tytuł. Nawet prowadził ten wyścig, ale na którymś kółku stanął, zdefektował mu motocykl. Potem przez chwilę prowadził Jancarz, który też był w tamtej chwili mistrzem, ale i jemu motocykl zdechł. Wygrał Dobrucki i to on został mistrzem.
To co nie udało się Rembasowi w IMP-ie, nadrobił z ukochaną Stalą, z którą zdobył 13 medali Drużynowych Mistrzostw Polski, w tym sześć złotych. Stal to była jednak wtedy potęga, z Plechem, Jancarzem, Nowakiem i Rembasem. Czasami było tak, że jak powoływano kadrę Polski na Drużynowe Mistrzostwa Świata to czterech na pięciu było z Gorzowa i dochodził do tego częstochowski rodzynek, czyli ja. A w finale IMP w Częstochowie w 1975 roku to aż siedmiu zawodników Stali jechało, czyli cała drużyna. Takiego wyniku nie zrobił nikt wcześniej, ani później. Jurek był w tej Stali kimś bardzo ważnym.
Jurek to zawodnik zasłużony nie tylko dla klubu, ale i dla reprezentacji. Wystarczy wspomnieć finał mistrzostw świata na Wembley w 1978 roku. Rembas na finał na Wembley przyjechał bez sprzętu. Jancarz nie jechał, więc wziął swój i oddał mu do dyspozycji. Przy okazji zabawił się w mechanika i tak ustawił Jurkowi wszystko, że Rembas bardzo dobrze jechał. Ja miałem pecha, bo silnik przygotowany specjalnie na te zawody zatarłem na treningu i w zawodach jechałem na silniku klubowym. Zdobyłem 5 punktów, Rembas 11 i pojechał w barażu o brąz. W tym biegu jechali też Scott Autrey i Dave Jessup. Wygrał Autrey, Jessup był drugi, Jurek trzeci, więc w sumie zajął 5. miejsce, najlepsze w historii polskich występów na Wembley. To był tor zaczarowany, na którym nam nie szło.
Wraca memoriał naszej legendy. Świst ma plastron dla Zmarzlika
Materiał promocyjny