Początek środowego starcia w Wenecji przyniósł trzy dobre wiadomości dla tych, którzy kibicują Stelmetowi:
1. Z wyjątkiem kilku akcji bardzo solidnie i odpowiedzialnie trzymała się obrona, czyli ostoja w grze mistrzów Polski.
2. Mateusz Ponitka, choć zmagał się kontuzją, ruszył do walki w pierwszej piątce i zaczął występ z wysokiego C.
3. W weneckiej drużynie brakowało asa atutowego Mike'a Greena.
Złe wiadomości? Też nadeszły: ofensywne faule za szybko łapali zielonogórscy podkoszowi; rutyniarz weneckiej ekipy Tomas Ress łatwo upolował dwie trójki, które mogły natchnąć jego i resztę zespołu; Ponitka po kilu minutach gry, kulejąc, musiał zejść z boiska.
Minusy nie przesłoniły jednak plusów. I po pierwszej kwarcie Stelmet prowadził 22:18.
Nie udało się pójść za ciosem. Gracze włoskiej drużyny szybko wyrównali. Oni też wiedzieli, że klucz do zwycięstwa tkwi w obronie. I wiedzieli, jak uprzykrzyć rywalom rzuty oraz rozgrywanie akcji, stłamsić ofensywne żądła mistrzów Polski.
W połowie drugiej kwarty Dejan Borovnjak popełnił trzecie przewinienie. Korzystał na tym Josh Owens, podkoszowy Umany Reyer. Bo Borovnjak musiał się pilnować, a dla innych wysokich graczy Stelmetu Owens był za sprytny i zbyt skoczny. Amerykanin kończył akcje, pakując piłkę wprost do kosza i nie dając sobie szans na pomyłkę. W połowie spotkania zgromadził 14 pkt.
Stelmet potrzebował więcej rzutów, żeby punktowo dorównywać gospodarzom meczu. Tzn., że skuteczność mistrzów Polski była gorsza, ale udawało się ponawiać ataki i zyskiwać szanse na poprawki dzięki ofensywnym zbiórkom. W tym względzie trener Saso Filipovski, wyznawca wielkiego znaczenia zbiórek, nie mógł narzekać. Jego gracze aktywnie i skutecznie bili się pod tablicami. Przede wszystkim dzięki temu w połowie meczu prowadzili 34:33.
W przerwie meczu Filipovski przekazał zawodnikom receptę na powstrzymanie Owensa. Amerykanin już do końca miotał się, lecz kosza nawet nie zobaczył. Ale nie tylko dlatego Stelmetowi udało się zbudować ok. 10-punktową przewagę. Drugi warunek konieczny do rosnącej przewagi gości nazywał się Bost. Dee Bost...
Amerykański rozgrywający spisywał się znakomicie. Czuł, kiedy drużyna najbardziej potrzebowała jego trafień czy też dobrych podań. No i jeszcze wspomniane zbiórki. W zbieraniu Stelmet bił przeciwnika bezdyskusyjnie. To był festiwal! Koszykarzom z Wenecji opadały ręce, gdy Mateusz Ponitka latał i chwytał piłkę na polu ataku.
Na sześć minut przed końcem zielonogórski zespół wygrywał 62:50. W warunkach zażartego meczu znaczyło to wiele. Mistrzowie Polski jedną nogą stali w kolejnej fazie rozgrywek Eurocup. Ale z dostawieniem drugiej nogi łatwo nie było. Poprzez mocną obronę Wenecja zbliżyła się jeszcze na pięć punktów. Na więcej Stelmet i the best Bost nie pozwolili.
UMANA REYER WENECJA - STELMET BC ZIELONA GÓRA 58:68
KWARTY: 18:22, 15:12, 15:20, 10:14.
UMANA: Owens 14, Ress 9 (3x3), Ruzzier 5 (1), Jackson 4, Bramos oraz Savović 15 (1), Goss 5 (1), Tonut 3 (1), Viggiano 2, Ortner 1, Antelli.
STELMET: Bost 19 (3x3), Ponitka 12 (1), Moldoveanu 8 (1), Borovnjak 7, Koszarek 4 (1) oraz Zamojski 9 (2), Hrycaniuk 5, Szewczyk 2, Djurisić 2, Gruszecki.
WYNIKI Z 6. KOLEJKI:
Umana Reyer Wenecja - Stelmet Zielona Góra 58:68, MHP Riesen Ludwigsburg - Zenit St. Petersburg 85:72.
1/8 EUROCUP:
Bayern Monachium - Alba Berlin
Herbalife Gran Canaria Las Palmas - Limoges CSP
EWE Baskets Oldenburg - Strasburg
Emporio Armani Mediolan - Banvit Bandirma
Dolomiti Energia Trento - CAI Saragossa
Zenit St. Petersburg - Nizhny Novgorod
Unics Kazań - Stelmet Zielona Góra
Galatasaray Odeabank Istambuł - Pinar Karsiyaka Izmir
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny