Wiadomości z Zielonej Góry
Gdy słyszę Marka Surmacza i działaczy PiS skarżących się na rozdawanie stanowisk z partyjnego klucza, to zastanawiam się, czy polityka może być bardziej groteskowa. Wstydziłbym się wciskać taki kit licealistom.
Jeśli ktoś miał przekonanie, że PiS tęskni do PRL, to umocni go w tym osoba wojewody Władysława Dajczaka. Ogłosił właśnie, że naprawia dawne krzywdy w gminach popegeerowskich.
Od prezydenta Janusza Kubickiego poszła wiadomość jak z radia Erewań. W poście w sieci, że "marszałek Polak wezwała do budowy domów dla uchodźców" nie zgadza się nic, co nie znaczy, że tych domów nie powinniśmy budować. Inni już o tym myślą.
Poseł Łukasz Mejza postanowił podlizać się Kaczyńskiemu i również zadrwić z osób transpłciowych. Spytał w sieci, jaką ma wybrać płeć. Nie spodziewał się reakcji. - U ciebie to akurat proste, jesteś zwykłym ch.m - odpowiedzieli internauci.
Pakujemy rowery do pociągu i w półtorej godziny jesteśmy w niemieckim Guben. Przed nami dzień jazdy po rowerostradach, jakich u nas nie ma. I tak pociąg na granicę otworzył nam okno na świat.
Duży kłopot zafundowali zielonogórscy związkowcy Solidarności miejscowemu PiS-owi, który siedzi w kieszeni prezydenta Janusza Kubickiego. Co jeszcze wynika z bitwy o podwyżki w magistracie i miejskich żłobkach?
Gdyby opozycja poszła razem do wyborów, "mecz" z PiS wygrałaby żużlowym wynikiem 50:30 - przekonuje Donald Tusk. W Lubuskiem zwycięstwo byłoby jeszcze wyższe. Niby prosta matematyka, tylko co z nią zrobić?
Wielkie inwestycje w ramach rządowego programu "Kolej Plus" w woj. lubuskim nie mogły się udać. Więc niech wojewoda Władysław Dajczak nie robi zatroskanej miny, bo w niczym nie pomógł.
Wojewodę Władysława Dajczaka z PiS chamem nazwał Łukasz Porycki, wicemarszałek z PSL. Wojewoda zrewanżował się internetowym trollem. Cóż, obelga jest jak karma, zawsze wraca. W końcu całkiem niedawno Dajczak wyzywał marszałka Senatu od "totalnych głupków".
Wiadomości z Gorzowa
Jak co roku oceniam sezon żużlowy, przyznając Hity i Kity. Zapraszam do podsumowania zakończonego niedawno sezonu 2020.
Awantura o homofobiczny żart Jacka Budzińskiego, radnego PiS, skończyła się o tyle dobrze, że z ratusza wyszedł apel o tym, że Zielona Góra ma być miastem równości i bez nienawiści. To nic, że brzmi jak tandetne przemówienie Kingi Dudy i atrapa prawdziwej Karty LGBT. Zawsze to coś.
Wiadomości z Wrocławia
"Nadchodzą nowe czasy" - pisze Olga Tokarczuk w swoim najnowszym felietonie napisanym do "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Właśnie opublikowała jego polską wersję.
Od wielu już lat na koniec rywalizacji żużlowców przyznaję swoje Hity i Kity. Zapraszam do podsumowania zakończonego niedawno sezonu 2019.
Mecenas Jerzy Synowiec, tuż po zakończeniu rywalizacji na torach żużlowych, tradycyjnie wskazuje swoje Hity i Kity minionego sezonu.
Szwedzi nadal lubią żużel, choć głównie na szwedzkiej, głębokiej prowincji, bo w większych miastach nikt o tym sporcie nic nie wie. Wprawdzie wytrawny kibic może rozgrywki Elitserien zobaczyć w ichniej telewizji, ale jeśli chodzi o frekwencję, to fani wolą hokej, piłkę nożną i sporty zimowe.
Kto się wyróżnia, a kto zawodzi? Czy coś nas zaskoczy w decydującej części sezonu? Na razie potwierdzają się prognozy wszystkich ekspertów, że zdecydowanym faworytem do złota jest Unia Leszno. Stal Gorzów? Pojedzie w play-off, a ze zdrowymi Martinem Vaculikiem i Rafałem Karczmarzem będzie mocniejsza.
Czasy, kiedy w polskiej ekstraklasie można było niemal bez pudła wskazać ligowego zwycięzcę, finalistów play-off i spadkowicza, dawno minęły. Różnice w sile zespołów są niewielkie, a widać je wyraźnie jedynie na pozycji juniorów.
Zima to czas, kiedy to żużlowcy mogą ustąpić w mediach nieco miejsca tym, bez których żużla albo by nie było, albo byłby znacznie bardziej ubogi. Takim jak gorzowianin Stanisław Pieńkowski - sędzia żużlowy.
Tradycyjnie na koniec sezonu żużlowego wskazuję największe moim zdaniem pozytywy roku - Hity - oraz największych przegranych - Kity.
W minioną niedzielę poznaliśmy nowego mistrza Polski na żużlu. Została nim Unia Leszno, po jednym z najbardziej emocjonujących finałów w historii polskiej ligi.
Sobotnie Grand Prix w Cardiff przyniosło nam dużo radości. Historyczne zwycięstwo Macieja Janowskiego, świetną postawę Bartosza Zmarzlika i aż trzech Polaków w czołówce walki o tytuł mistrza świata. Ale każdy, kto choć trochę zna się na żużlu zobaczył również znacznie smutniejszą stronę tego sportu. To mianowicie, że Anglia, kolebka speedway'a, ostatecznie przestała się w tym sporcie liczyć.
Półmetek ekstraligi żużlowej za nami, choć w tym roku słowo "półmetek" dla każdego z zespołów znaczy co innego, bo Get Well Toruń odjechał już dziewięć spotkań, a ROW Rybnik tylko pięć.
Na stadion we Wrocławiu po raz drugi przyszedł dawno nie widziany tłum kibiców mających ochotę na obejrzenie kolejnego zwycięstwa swoich pupili, czyli Betard Sparty, niedawnego pogromcy Unii w Lesznie.
Z uwagi na warunki pogodowe żużlowa ekstraliga rusza bardzo opornie, ale i tak pierwsze mecze niespodziewanie dają obraz siły poszczególnych zespołów, mimo iż niektóre z nich rozegrały trzy spotkania - Toruń, a niektóre ledwie po jednym - Wrocław, Leszno. Efekty pierwszych pojedynków są dla mnie niemalże zdumiewające.
Nareszcie startujemy. Kolejny Memoriał Edwarda Jancarza otworzy w najbliższą niedzielę sezon żużlowy na gorzowskim stadionie. To dobrze, że działacze Stali ponownie znaleźli siły i środki na organizację tego ważnego turnieju, który powinien uradować serca kibiców.
Tradycyjnie na początku marca zawodnicy zainaugurowali sezon żużlowy 2017. Pierwsze promienie słońca sprawiły, iż nareszcie motocykle zawarczały w Lesznie, chorwackim Gorican czy niemieckim Wittstocku. Choć to pierwsze jazdy, całe żużlowe środowisko po przerwie zimowej zaczyna znowu żyć.
Zima w świecie żużla to bardzo niebezpieczny okres. Zawodnicy, którzy zaufają właśnie teraz nieodpowiednim tunerom lub niewłaściwie zaczną dbać o kondycję fizyczną, już na początku marca podczas pierwszych zawodów, będą jeździli daleko z tyłu.
Zimowe przygotowania fizyczne żużlowców do nowego sezonu wkraczają w decydującą fazę. Aktualnie w Karkonoszach szlifują formę reprezentanci kraju, a już w lutym na pierwsze obozy kondycyjne wyjeżdżają ekstraligowe zespoły. Po nich pierwsze prezentacje i wreszcie upragniony wyjazd na tor.
Znakomite ósme miejsce w 82. Plebiscycie na Najlepszego Sportowca Polski organizowanym przez Przegląd Sportowy oraz Telewizję Polską zakończyło definitywnie rewelacyjny sezonu 2016 w wykonaniu Bartosza Zmarzlika.
Nowy Rok oznacza, że żużlowy sezon zacznie się już za trzy miesiące. To najlepszy czas, aby zawodnikom, drużynom, ludziom związanym ze sportem żużlowym, złożyć noworoczne życzenia.
W ubiegłym tygodniu w podgorzowskich Stanowicach, na prywatnym torze Mariana Piaskowskiego, odbył się coroczny mikołajkowy turniej miniżużlowy. Choć warunki torowe, z powodu pory roku oraz kapryśnej aury były trudne całe przedsięwzięcie po raz kolejny okazało się dużym sukcesem.
Co roku przyznawanie tzw. dzikich kart, czyli stałych przepustek do żużlowego cyklu Grand Prix, budzi spore emocje, bo czort jeden wie, jakimi kryteriami kierują się organizatorzy cyklu wyznaczając kandydatów do walki o mistrzostwo świata, poza oczywiście tymi, którzy w cyklu uczciwie się utrzymali, czyli pierwszą ósemką i tymi, którzy awans wywalczyli w Grand Prix Challenge.
Właśnie zakończył się jeden z najbardziej emocjonujących sezonów żużlowych w historii. Na finał działy się wielkie rzeczy, gorzowski zawodnik Bartosz Zmarzlik wywalczył brązowy medal w mistrzostwach świata seniorów. To już czas, abym przyznał swoje wyróżnienia i jednocześnie wskazał klapy minionego roku.
Żużlowy sezon 2016 nieubłaganie dobiega końca. Przed nami jego ostatni, poważny akord - zawody z cyklu Grand Prix w australijskim Melbourne. Jedenasta runda mistrzowskich rozgrywek, która odbędzie się po raz kolejny poza Europą, ma dać impuls do odbudowy znajdującego się w wyraźnym kryzysie żużla na Antypodach.
Polski żużel, a więc rozgrywki ligowe między dwudziestoma klubami, zawsze były fascynujące, ale czasami szokujące. Nie inaczej jest nawet teraz, gdy sezon ligowy jest za nami. Właśnie teraz w klubowych kuluarach trwają najważniejsze rozmowy w roku. Dyskusje transferowe oraz pogawędki z użyciem kalkulatorów są na porządku dziennym, pomimo faktu, iż oficjalnie okres transferowy rusza od 1 listopada.
Ledwie kilka dni minęło od ostatniego akordu sezonu ligowego, który zakończył się dziewiątym w historii zwycięstwem Stali Gorzów, a już zaczęło się rozliczanie tego, co działo się w finale play-off na stadionie im. Edwarda Jancarza i wcale nie chodzi tu o wręczanie nagród.
W tegorocznym, żużlowym finale jest wiele powodów wskazujących i to wyraźnie na gorzowską Stal. Ośmiopunktowa strata z pierwszego meczu z Torunia - choć istotna - zostanie odrobiona i po raz dziewiąty w historii nasi żużlowcy zdobędą złoto.
Zdecydowane, dwudziestopunktowe zwycięstwo Stali Gorzów nad Spartą Wrocław w Poznaniu zatrzęsło wrocławskim klubem w posadach. Choć sam awans do play-off powinien być uznany przez prezesa tego klubu Krystynę Kloc za niezaprzeczalny sukces, po gorzowskim laniu poleciały głowy. Po sześciu latach pracę we Wrocławiu stracił bardzo ceniony w środowisku szkoleniowiec Piotr Baron.
Początek sezonu był dla Stali jak wybuchająca petarda - zwycięstwa w Lesznie i Zielonej Górze, dość pechowy remis w Poznaniu z Wrocławiem i zdecydowane zwycięstwa w Gorzowie. Wydawało się, że zespół jest kompletny jak nigdy dotąd, każdy z zawodników potrafi wygrywać biegi, a finał play-off to oczywistość, a i w finale nie powinno być niespodzianki. A jednak coś się zacięło.
Bolesna porażka żużlowców Stali Gorzów 44:46 w niedzielnym wielkim pojedynku z Falubazem Zielona Góra to poważny cios dla żółto-niebieskich kibiców. Fanów, którzy najliczniej w całej lidze przychodzą na swój stadion. Gorzowianie w meczu z rozpędzonym zespołem dowodzonym przez Marka Cieślaka nie przegrali tego spotkania w ostatnim biegu, ale solidnie zapracowali na to przez całe zawody.
Copyright © Agora SA