Kiedy poszłam na germanistykę, koledzy ojca ironizowali: "Stefan, ale się ustawiłeś". Myśleli, że będę tłumaczyła mu stare dokumenty, a on dzięki temu dorobi się tytułów. A gdyby nie ojciec, to nie przetłumaczyłabym zaginionej kroniki Zielonej Góry.
Popłakała się, gdy pod koniec trzeciej klasy liceum wróciłem ze szkoły i powiedziałem jej, że nie zostanę dopuszczony do matury. Szybko jednak się otrząsnęła. Oto moja mama, polonistka
Mój wujek Piotr Rzeczycki mojemu Tacie w jakimś sensie zastępował ojca, mnie dziadka. Między nami był dystans, biorący się nie ze złej woli a z Jego klasy. W tłumie ludzi wyglądał jak koń czystej krwi wśród kucyków. Wyprostowany jak struna, budził szacunek innych.
Marian Szpakowski, gdyby dziś po wyjściu ze swojego domu w Zielonej Górze zobaczył kolor sąsiedniego budynku, pomalowanego na seledynowo, mógłby wrócić, nie mogąc znieść tego jawnego skandalu.
Pochodzący z Zielonej Góry raper L.U.C opowiada o najważniejszej osobie w swoim życiu. Zapraszamy do przeczytania tekstu, który ukazał się w ramach Akademii Opowieści "Wyborczej".
Zdjęcia, kodakowskie odbitki, a nie takie słodkie z tabletu. Z lewej prof. Krzysztof Dołowy, w środku doktor Marek Edelman, a obok Pani Profesor. A tu ja, młody student, z prof. Zofią Kuratowską. I dedykacja na odwrocie. Pawłowi...
Gdyby nie Janek Muszyński, nie byłbym muzealnikiem, tylko jemu to zawdzięczam. Najważniejszy człowiek mojego życia
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.