67-letnia gorzowianka trafiła do policyjnej izby zatrzymań po tym, jak w miejskim autobusie wskazał ją starszy mężczyzna. Był przekonany, że to ona go okradła. Pomylił się, a policja - nie weryfikując obiektywnych dowodów - zatrzymała kobietę. Sąd przyznał jej 3 tys. zł zadośćuczynienia i zwrot kosztów leczenia.
To naprawdę mogło się przydarzyć każdemu. W autobusie MZK starszy pan krzyknął: „Ta pani mnie okradła!”. Pasażerowie uwierzyli, nie pozwolili jej wyjść z autobusu. Przyjechała policja...
Bulwersującą sprawę opisywaliśmy w „Wyborczej” w ub. roku.
Zarzuty bez weryfikacji
Emerytka przesiedziała pięć godzin w radiowozie i komisariacie przy ul. Zygalskiego. Aż w końcu, około godz. 18, policjant oznajmił: „Jest pani zatrzymana do wyjaśnienia”. Trafiła do Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych (tzw. dołka) w komendzie miejskiej. Do rana nie dostała nic do jedzenia, mogła się tylko napić wody... z kranu w toalecie. Policja tłumaczyła dziennikarzowi „Wyborczej”, że takie są procedury...
Wszystkie komentarze